środa, 17 lipca 2013

11.

Ze snu wyrwał ją przytłumiony głos Axla dobiegający z dołu. Przetarła dłonią twarz i chwytając za szlafrok leżący na krześle zeszła na dół.
-Co robisz? - spytała zastając chłopaka siedzącego w salonie przed stertą gazet.
Podniósł głowę i szeroko uśmiechnął się na jej widok. Poklepał miejsce obok siebie dając jej do zrozumienia by koło niego usiadła i szybko zakreślił coś markerem.
-Popatrz kochanie - wskazał palcem czarne kółka w gazetach. - To domy, które sobie obejrzymy. Dzwoniłem do ludzi, którzy chcą je sprzedać i mówili, że możemy przyjechać i je obejrzeć!
-Domy? - Erin wytrzeszczyła oczy patrząc na wokalistę.
-Chyba nie myślałaś, że będziemy tu mieszkać z dzieckiem! - obruszył się i złapał za telefon. - O... znalazłem jeszcze coś. Kotku, nie patrz tak na mnie! Kupię nam wielki dom, z ogrodem, tarasem, basenem... Żebyście mieli bezpiecznie i wygodnie. - delikatnie dotknął dłonią jej brzucha i musnął wargami jej ucho.
-Axl... Nie spodziewałam się, że tak cię to poruszy... - uśmiechnęła się próbując powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu.
-Teraz wy jesteście dla mnie najważniejsi. Jak myślisz co to będzie?
-A co byś chciał?
-Syn... albo nie! Córeczkę! Taką słodką... moją drugą księżniczkę. - położył głowę na jej kolanach i z uczuciem zaczął całować jej brzuch.
Pogłaskała go po włosach i pociągnęła cicho nosem, nie mogąc już dłużej powstrzymywać łez.
Otarł kciukiem jej mokre policzki po czym szybko cmoknął ją w usta i wstał.
-Idę do Cassie, zapytać czy pomoże mi pooglądać te domy. - odparł nakładając kowbojki.
-Ale dlaczego ona? Nie lepiej, żebym to ja z tobą poszła? - zapytała ocierając rękawem wilgotne oczy.
-Aniołku, ty masz odpoczywać! Wygodnie ci tutaj?
-Co... jak to?
-Pytam czy ci wygodnie na kanapie.
-Noo... normalnie...
Chłopak szybko podszedł do niej i ostrożnie wziął ją na ręce. Upewnił się, że dobrze ją trzyma i ruszył w kierunku schodów.
-Axl! Co ty robisz! Ja nie jestem umierająca! To tylko siódmy tydzień ciąży! - zaśmiała się i mocniej oplotła dłońmi jego szyję.
Gdy znaleźli się na górze Rose kopniakiem otworzył drzwi do sypialni i położył ukochaną na łóżku.
-Może coś do picia? - zapytał siadając obok.
-Nie, dziękuję! - odpowiedziała wciąż się śmiejąc.
-Śniadanie! No tak! Musisz jeść zdrowiej! - wstał i obrócił się kilka razy jakby czegoś szukał. - muszę... iść do Cass... Nie! Do sklepu! Najpierw do sklepu i zapytam kogoś co powinna jeść kobieta w ciąży! Potem do Cassie i domy... - podrapał się po brodzie i odetchnął głęboko. - Zaczekasz na mnie piętnaście minut? - przykląkł przy niej i delikatnie ucałował jej dłoń robiąc przy tym maślane oczy.
-Myślę, że nie umrę z głodu. - po raz kolejny wybuchła śmiechem.
-Nie mów tak! - zagroził jej palcem i podniósł się z kolan. - Nie ruszaj się i czekaj na mnie! - posłał jej całusa i zniknął za drzwiami.


Od godziny siedział oparty o drzwi jej sypialni. Drżącymi palcami obracał paczkę papierosów i zastanawiał się co ma powiedzieć.
-Cassie... - zaczął niepewnie i urwał gdy z nerwów zaschło mu w gardle. Oblizał spierzchnięte usta i przymknął na chwilę oczy. - Siedzisz tam od wczoraj, nie mogę patrzeć jak się męczysz. Wpuść mnie, błagam.
Po kilku minutach usłyszał stłumione kroki, a chwilę po tym dźwięk przekręcanego klucza. Chłopak szybko podniósł się z podłogi i przyjrzał się zaspanemu obliczu Everly. Minęła go bez słowa przy okazji trącając stopą paczkę papierosów wciąż leżącą pod drzwiami. Wszedł z nią do kuchni i siadając przy stole obserwował jak zaczyna przygotowywać śniadanie.
-Co zjesz? - zapytała wciąż sennym głosem stojąc przed otwartą na oścież lodówką.
-Hm? - mruknął lekko zaskoczony tym, że się do niego odezwała.
-Powiedz co chcesz na śniadanie.
-Zjem wszystko co mi dasz. - uśmiechnął się słabo roztrzepując dłonią włosy. - Możemy porozmawiać?
-Nie, Saul. - odwróciła się do niego twarzą – Nigdy nie będziemy rozmawiać na ten temat, rozumiesz? Masz dwa tygodnie na wyniesienie się z mojego mieszkania, potem nasze drogi się rozchodzą. Nie łudź się, że kiedykolwiek będziemy razem.
-Nie mogę ci na to pozwolić! - jęknął chowając twarz w dłonie.
-Nie interesuje mnie to. - mruknęła wracając do przygotowywania posiłku.
Chłopak poderwał się z krzesła i uderzył pięścią w ścianę, czym prawie zagłuszył dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem wyszedł na korytarz i szarpnął za klamkę. Po drugiej stronie stał rozentuzjazmowany Axl.
-O, Slash? A tak! Zapomniałem, że tu jesteś. Cassie też jest? - zapytał nie przestając się uśmiechać i wszedł do środka. Po cichu zbliżył się do dziewczyny i szybko cmoknął ją w policzek.
-Rose! Nie strasz! - uśmiechnęła się lekko i delikatnie uderzyła go w ramię. - Co słychać? Może śniadanie?
-Nie, dziękuję. Chcę cię prosić o pomoc. - zaczął i na moment wstrzymał oddech. - Chcę kupić nowy dom, bo... Erin jest w ciąży.
-Żartujesz? - podskoczyła rzucając mu się na szyję i ukradkiem spoglądając na Hudsona, który oniemiały stał oparty o futrynę drzwi.
-To siódmy tydzień! - uśmiechnął się gdy w końcu wypuściła go z objęć. - Jak wrócisz do formy, to będziemy musieli to oblać. - mrugnął do Hudsona i poklepał go po ramieniu.
-A co z domem? - wróciła do poprzedniego tematu Cassie.
-Właśnie! Chcę kupić nowy, mam parę na oku, ale muszę mieć kogoś kto by je ze mną obejrzał. Zgodzisz się?
-Jasne, że tak! Kiedy zaczynamy?
-Miałem nadzieję, że już dzisiaj. Chcę się tam przeprowadzić przed narodzinami, a przecież czeka nas jeszcze trzymiesięczna trasa! - Axl spojrzał wymownie na Slasha.
-Nie odwalę już takiego numeru... - mruknął cicho i spuścił głowę.
Cassie jeszcze raz serdecznie uściskała wokalistę i zostawiając Mulatowi śniadanie szybko pobiegła się przygotować.


Wbiegł do domu zostawiając za sobą otwarte drzwi i przeskakując po kilka stopni znalazł się na górze. Zajrzał do sypialni i łazienki, po czym znów zbiegł na dół i skierował się do kuchni.
-Jesteś! Co tu robisz? - zapytał całując narzeczoną w skroń.
-Szykuję nam kolację. Czemu jesteś taki zmęczony? - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się podejrzanie.
-Usiądź, kotku. - złapał ją za rękę i delikatnie posadził na krześle przy stole. Uklęknął przed nią i lekko ucałował jej wciąż jeszcze płaski brzuch. - Chyba znalazłem nam dom.
-Żartujesz, tak szybko?!
-Widzieliśmy z Cassie tylko cztery, a na liście mam siedem, ale ten wydał mi się idealny. Ma trzy sypialnie, kuchnię, jadalnie, salon, dwie łazienki, ogród, basen, taras... Od razu sobie nas w nim wyobraziłem. - popatrzył na nią wyczekująco nie mogąc doczekać się jej reakcji.
-Wydaje się duży... Mamy tyle pieniędzy?
-Za dwa tygodnie jest trasa. Trzy miesiące koncertowania i będzie nas stać i na dom i na urządzenie go. Pokażę ci go jutro, dobrze?
-No jasne, że tak. - ucieszyła się i mocno pocałowała go w usta.
-Boję się trochę... - szepnął spuszczając głowę.
-Czego?
-Będę musiał cię zostawić na tyle czasu. Jak wrócę będzie już widoczny brzuszek, a ja chciałbym widzieć jak moje maleństwo rośnie... - podciągnął jej koszulkę i przyłożył tam dłoń.
-Skarbie... - po raz kolejny doprowadził ją do wzruszenia - To będzie połowa piątego miesiąca, ważne, że będziesz przy narodzinach. - pogłaskała go po głowie i pocałowała w czoło.
-Masz rację... Najważniejsze żebyśmy mieli pieniądze, żeby nigdy wam niczego nie zabrakło. - uśmiechnął się do niej czule i zamrugał kilkakrotnie by odgonić łzy cisnące się do oczu.
-Wiesz... zapomniałam ci powiedzieć. Jak siedziałeś w areszcie, był u mnie Duff. Powiedział, że poznał jakąś dziewczynę i chce nam ją przedstawić. Może zrobimy jutro małą imprezę? Z okazji nowego związku, wyjścia Slasha ze szpitala i... naszego nowego życia, hm? - oplotła dłońmi jego szyję i uśmiechała się wyczekująco.
-Możesz brać udział w imprezach? No wiesz... głośna muzyka, alkohol...
-Przecież nie będę piła! - zaśmiała się i wstała z krzesła by nalać sobie soku.
-Dobrze kochanie, zrobimy imprezę - podszedł do niej i złożył delikatny pocałunek na jej czole.
Erin odstawiła szklankę na blat i wsunęła swoje chłodne dłonie pod materiał jego koszulki.
-To może teraz... - zawiesiła głos i lekko ugryzła go w szyję błądząc palcami po jego umięśnionym torsie.
-Ale... możemy? - zapytał z trudem panując nad przyspieszonym oddechem.
-Jak na razie tak, więc musimy ten czas wykorzystać do maximum.
-Będę bardzo delikatny...
Zamruczał przeciągle i z pasją wpijając się w jej usta podniósł ją na wysokość swoich bioder. Szybko oplotła go nogami i zanim się obejrzała leżała już na miękkim łóżku zatracając się w jego subtelnych ruchach.

sobota, 6 lipca 2013

10.

Od kilku godzin chodziła bez celu po mieście. Nie mogła wytrzymać w domu. Nie mogła jeść. Nie mogła spać. Wciąż myślała o swoim problemie. Wciąż była na siebie zła. Kilka razy mijała jakieś budki telefoniczne ale z żadnej nie odważyła się skorzystać. Akurat znalazła się na ulicy, na której stał dom siostry. Powoli zmierzała w jego kierunku.
-O, Cassie! - zawołała Erin, która właśnie zamykała drzwi na klucz.
-Cześć, co słychać? - zapytała wymuszając uśmiech.
-Oj, nie pytaj... - westchnęła. - Axl zadzwonił do mnie godzinę temu i powiedział, że jest w areszcie...
-Co?! - Cassie wytrzeszczyła oczy nie mogąc ukryć zdziwienia.
-Pobił jakiegoś faceta... - brunetka wywróciła oczami i pokręciła głową. - Posiedzi dwie doby to może zmądrzeje. Pójdziesz ze mną do sklepu? - złapała siostrę pod rękę i skierowały się w stronę centrum.


-Slash? - basista szepnął by sprawdzić czy chłopak śpi.
Ten jednak od razu otworzył oczy i uśmiechnął się lekko na widok kolegi. Poprawił sobie poduszkę i spojrzał z niemym pytaniem na siatki, które trzymał w ręku Duff.
-A... Erin kazała ci to przynieść. - odparł kładąc owoce na szafkę przy łóżku Mulata. - Musisz odpoczywać, to chyba pójdę...
-Czekaj! Powiedz mi co z Cassie... - spojrzał na niego maślanymi oczami, które ledwie było widać spod kurtyny gęstych loków.
-Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że się pokłóciliście. - McKagan wzruszył ramionami i odwrócił twarz w stronę okna.
-Dobra, idź już. Podziękuj Erin za wszystko. - Slash przeczesał palcami włosy i przymknął oczy. Usłyszał tylko jak basista cicho zamyka drzwi i zasnął.


-Erin, proszę! Nie chcę tam iść! - Cassie próbowała wyszarpnąć swoją dłoń z uścisku siostry gdy stały pod szpitalem, w którym leżał gitarzysta.
-Chodź, tylko na chwilę. Obiecałam mu, że będę!
-Dobrze, to beze mnie. Nie chcę go widzieć. - wyrwała w końcu rękę i oddaliła się kilka kroków od brunetki. - Zaczekam tam. - pokazała palcem i skierowała się w stronę parkingu gdzie stały ławki.
Erin pchnęła mosiężne drzwi i po niespełna minucie była już przy łóżku kolegi.
-Jak leci? - uśmiechnęła się do niego siadając na krześle.
-Nie jest źle... Jutro już mogą mnie wypisać. Muszę pogadać z Axlem o trasie. Możesz go przysłać? - zapytał sięgając po jabłko leżące na szafce.
-Niestety będzie problem. Ten kretyn kogoś pobił dzisiaj rano i siedzi w areszcie. Wyjdzie po jutrze. - rozłożyła ręce w geście bezradności i nerwowo poprawiła włosy.
-No tak... Jeśli chodzi o Rose'a to wcale mnie to nie dziwi. - zaśmiał się wyobrażając sobie poirytowanego chłopaka tkwiącego tyle czasu w zamknięciu. - Nie myślałaś o kaucji?
-Oszalałeś?! - Erin ze złości podniosła się z krzesła. - Może jak się prześpi dwie noce na betonie to zmądrzeje! - przetarła twarz dłońmi i odetchnęła głęboko. - A tak w ogóle, co ze Stevenem? - szybko zmieniła temat.
-Był u mnie, pogadaliśmy i sobie poszedł. - wzruszył ramionami i zamyślił się patrząc tępo w przestrzeń.
Erin przeszła się kilka razy po sali co chwilę zerkając na lekko otumanionego gitarzystę.
-Gdzie będziesz mieszkał jak wyjdziesz?
-C... Co? - z rozmyśleń wyrwało go pytanie brunetki. - No... tam gdzie wcześniej...
-Wśród wódy, piwa, zioła, hery... Powinieneś tego unikać, przynajmniej jakiś czas! Pogadam z Axlem... jak wyjdzie i może uda nam się coś dla ciebie wykombinować. - puściła do niego oczko i uśmiechnęła się życzliwie. - Pójdę już, trzymaj się.
Wybiegła ze szpitala i stanęła by odszukać wzrokiem siostrę, której nie zobaczyła na ławce, jak się spodziewała. Po chwili zauważyła ją jednak przy bramie. Szybkim krokiem zaczęła zmierzać w kierunku Cassie.
-Gdzie byłaś? - zapytała gdy znalazły się kilka metrów od siebie.
-Byłam w sklepie, zachciało mi się pić. O czym gadaliście?
-Slash jutro wychodzi... Tylko nie będzie miał gdzie mieszkać. - zaczęła niepewnie Erin i ukradkiem zerknęła na siostrę.
-Jak to? Przecież nie jest bezdomny. - zaśmiała się ironicznie i pokręciła głową.
-Jasne, że nie, ale wiesz jakie ma tam warunki. Trzeba mu znaleźć jakieś tymczasowe lokum. - znów rzuciła dziewczynie wymowne spojrzenie i przystanęła na chwilę.
Cassie zmarszczyła brwi i przekrzywiła lekko głowę z niemym pytaniem skierowanym do Erin.
-O nie! - krzyknęła po chwili, gdy domyśliła się na jaki pomysł wpadła brunetka.
-Cassie, proszę! Nie mamy innego wyjścia. Jeżeli Slash wróci do domu, gdzie mieszka z chłopakami, lekarze drugi raz już go nie odratują... Wiem, że to dla ciebie trudne. - potarła delikatnie jej ramię i czule się do niej uśmiechnęła.
-Kurwa... - jęknęła i znów zaczęła podążać w stronę swojego mieszkania. - Daję mu tydzień. Mam nadzieję, że nie będziemy się często widywać.
-Jesteś kochana! - Erin rzuciła się w jej ramiona i kilka razy pocałowała w policzek.


-Jesteś już gotowy? Erin czeka na dole. - zapytała Cassie gdy stanęła w drzwiach sali obserwując pakującego się Slasha.
-Cześć... - uśmiechnął się szeroko widząc ją i szybciej zaczął wpychać rzeczy do małej torby. - Zaraz idziemy!
Ostatni raz rozejrzał się po pomieszczeniu i wskazał dziewczynie drzwi przepuszczając ją przodem. Na chwilę zatrzymali się przy recepcji, w której Slash podpisał papiery i wyszli na zewnątrz. Od razu uderzył ich podmuch gorącego powietrza. Szli powoli w kierunku samochodu Erin zaparkowanego na samym końcu parkingu. Mulat co chwilę zerkał w stronę Cassie nie mogąc zdobyć się na przerwanie trochę krępującej ciszy.
-Hej! - przywitał się chłopak gdy znaleźli się w aucie brunetki. - Co słychać?
-Nieźle... - puściła do niego oczko i spojrzała w lusterko na naburmuszoną twarz siostry. - Lepiej się już czujesz?
-Coraz lepiej! - zaśmiał się mając nadzieję, że Erin zrozumie jego subtelną aluzję.
Cała droga do mieszkania dziewczyny znów minęła im w martwej ciszy. Po dojechaniu na miejsce gitarzysta szczerze podziękował Everly za podwiezienie i powlókł się za Cassie ze spuszczoną głową.
-Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny... - zaczął starając się spojrzeć w jej oczy.
-Daruj sobie. - ucięła szybko i otworzyła drzwi puszczając go pierwszego. - Chyba nie masz wątpliwości gdzie będziesz spał, więc rozgość się, a ja zrobię coś do jedzenia.
Hudson skierował się do małego pokoiku umieszczonego na końcu korytarza. Zauważył schludnie ułożoną pościel i specjalnie dla niego przygotowaną szafkę. Uśmiechnął i przeczesał palcami loki.
-Kurwa... - mruknął sam do siebie i zabrał się za rozpakowywanie skromnej części swojej garderoby.
Po chwili wyszedł na korytarz i zajrzał do kuchni. Przez chwilę przyglądał się Cassie oparty o futrynę. Dokładnie śledził każdy nawet jej najmniejszy ruch. Gdy dziewczyna zauważyła go kątem oka pisnęła cicho czym wywołała głośny śmiech chłopaka.
-Wystraszyłeś mnie! - zganiła go i wróciła do do przyrządzania posiłku.
-Przepraszam! Chciałem tylko zapytać czy mogę się odświeżyć...
-Jasne. Zaraz dam ci ręcznik.
Zostawiła na chwilę gotującą się zupę i skierowała się do salonu. Nachyliła się do dolnej szuflady, w której trzymała pościel i ręczniki. Usłyszała cichy pomruk po czym szybko odwróciła się łapiąc Slasha na wlepianiu wzroku w jej pośladki. Wyjęła czysty ręcznik i rzuciła nim w chłopaka.
-Jeszcze raz a będziesz nocował na wycieraczce! - mruknęła mijając go w drodze do kuchni.
Chłopak klepnął się otwartą dłonią w czoło po czym szybko wślizgnął się do łazienki. Wziął zimny prysznic i ogolił lekki zarost. Wszedł do kuchni i niepewnie spoczął na krześle. Z lekkim uśmiechem wpatrywał się w Cassie, która zaczytana w jakimś czasopiśmie powoli jadła zupę.
-Jedz, bo ci wystygnie. - odezwała się w końcu nie przerywając swojej lektury.
Mulat już miał sięgać po łyżkę gdy przerwał mu dźwięk dzwonka do drzwi.
-Mógłbyś? - poprosiła podnosząc na niego wzrok.
Bez słowa wstał od stołu i poszedł otworzyć. Ciemnowłosy mężczyzna po drugiej stronie odebrał mu mowę. Przez kilka sekund mierzyli się wzrokiem. W końcu Izzy zaśmiał się cicho i wszedł do środka lekko taranując kolegę.
-Izzy... - Cassie aż pisnęła gdy ten zajrzał do kuchni.
-Nie przeszkadzajcie sobie. Zabiorę tylko co moje i już mnie nie ma. - pomachał jej przed oczami torbą i zniknął w sypialni.
Dziewczyna zerwała się z krzesła przy okazji trącając łyżkę, która wychlapała trochę zupy na stół. Pobiegła za Stradlinem i zamknęła za sobą drzwi.
-To nie tak... - zaczęła ale od razu urwała jak tylko podniósł rękę.
-Nie obchodzi mnie to! - warknął wyrzucając z szafy swoje ubrania. - Widzimy się ostatni raz. Myślałem, że jesteś inna. - odparł zaprzestając na chwilę swojej czynności. - Tyle razy płakałaś mi w rękaw, że cię zostawił. Mówiłaś, że go nienawidzisz. Byłem tylko odskocznią, tak? Chciałaś tylko przy mnie zapomnieć o Slashu. Wiem o tym... A ja cię pokochałem. - spojrzał na nią demaskując łzy szklące się w jego oczach. Złapał torbę i nie przejmując się tym, że wypadło z niej kilka koszulek szybko wybiegł z mieszkania.


Zerwała się z łóżka gdy tylko otworzyła oczy. Szybka kąpiel i już siedziała w samochodzie w drodze do aresztu. Weszła przez brudne przeszklone drzwi.
-Dzień dobry. Nazywam się Erin Everly. Chciałabym odebrać jednego... pana. - ugryzła się w język by nie powiedzieć „kretyna”. - Nazwisko Rose.
Wysoki krótko ostrzyżony policjant zmierzył ją wzrokiem po czym wskazał dłonią drogę. Szedł pierwszy co chwilę odwracając się w stronę dziewczyny, jakby chciał sprawdzić czy nie stchórzyła. Gdy doszli do jednej z cel uderzył policyjną pałką w kraty i mruknął do Axla, że ma gości.
-Niech go pani lepiej pilnuje. - mruknął na odchodnym po czym jeszcze raz omiótł wzrokiem całe jej ciało.
Erin weszła do środka i usiadła na twardej polówce. Przeczesała dłonią rude pasma włosów chłopaka i potarła jego szorstki policzek.
-Przepraszam... - wyszeptał i oparł czoło o jej ramię.
-Jesteś idiotą, wiesz?
-Wiem.
Wstała i mocno ściskając jego dłoń wyprowadziła go na korytarz. Dokonała formalności przy biurku zapoznanego wcześniej policjanta, a po chwili siedziała w samochodzie. Cierpliwie czekała aż Axl skończy palić papierosa stukając palcami o kierownicę w rytm jakiejś piosenki z radia.
-Nie mogłem tego zrobić w samochodzie? - zapytał wsiadając do środka.
-Nie mogłeś. Axl... Nie mogę się na to godzić. Nie możesz wpadać w szał przy każdej najmniejszej sprzeczce. - spojrzała na niego lękliwym wzrokiem oczekując jakiejkolwiek aprobaty z jego strony.
-Co mam zrobić? - zapytał zwijając i odwijając mankiet swojej koszuli.
-Pójdziemy do jakiegoś specjalisty. On ci na pewno pomoże.
-Cieszę się, że aż tak się o mnie martwisz. - uśmiechnął się do niej czule i cmoknął w policzek.
-Martwię się też o nasze dziecko. - odpowiedziała włączając silnik.