piątek, 3 stycznia 2014

12.

-Skarbie, otworzysz? - spytała słysząc dźwięk dzwonka. Rudowłosy chłopak we wciąż niezapiętej koszuli poczłapał do drzwi, by powitać pierwszych gości.
-O, nie jestem... to znaczy nie jesteśmy za wcześnie? - zaśmiała się Cassie mierząc wzrokiem nagi tors wokalisty. Za jej plecami stał skulony Slash z papierosem niedbale wetkniętym w usta i zgrzewką Danielsa z rękach.
-Jesteście w samą porę! - ucałował ją w policzek i poklepał po ramieniu przyjaciela. Zatrzymał go na chwilę i poczekał, aż Cassie pójdzie przywitać się z siostrą.
-I jak? - zagadnął biorąc od gitarzysty pakunek z alkoholem.
-O co ci chodzi?
-O was! Jakaś zmiana?
Mulat popatrzył na niego spod burzy loków i lekko pokręcił głową. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, nawet o tym myśleć. Ciągłe przebywanie z nią dostarczało mu wielu skrajnych emocji. Chęć nieustannego trwania przy jej boku mieszała się z uczuciem pustki, gdy zdawał sobie sprawę z faktu, że nie ma prawa nawet jej dotknąć. W tym momencie miał nieodpartą chęć wypicia wszystkiego co zawierało procenty, by choć na chwilę zapomnieć.
-Przykro mi... Kurwa, ale kanał! Nawet się napić nie możesz! - zaśmiał się lekko Axl niosąc zgrzewkę do kuchni. Slash ciężko powłócząc nogami poszedł za nim. Od progu krzywo uśmiechnął się do Erin i nastawił policzek na szybkiego całusa. Cassie stała oparta o parapet usilnie próbując nie patrzeć na chłopaka.
-Kotku... pomożesz mi w czymś? - wokalista znacząco spojrzał na ukochaną dając jej znak, że powinni zostawić przyjaciół samych.
-Y... Tak, oczywiście. - podała mu rękę i w ostatniej chwili przepraszająco zerknęła w stronę siostry.
Hudson mocno zacisnął pięści i głęboko odetchnął. Był wdzięczny, że ma szansę zostać z nią sam na sam. Może to właśnie ten moment, w którym zdołają sobie wszystko wyjaśnić.
-Zanim coś powiesz – zaczęła cicho, nie odwracając wzroku od ulicy za oknem – chcę ci coś wyjaśnić. Byłeś dla mnie naprawdę ważny, myślałam, że ja też, bo zawsze dawałeś mi to odczuć. Ale tamtego wieczoru, gdy powiedziałeś, że nie chcesz mnie ani tego dziecka, zrozumiałam, że jesteś tylko zwykłym szczeniakiem, dla którego najbardziej liczy się seks. Jednak cieszę się, że nie ma tego dziecka, samotna matka nie ma lekko, a taki ojciec to tylko kłopot. Pewnie chciałbyś zapytać o Izziego... Bardzo się cieszę, że swoją głupotą pozwoliłeś mi poznać mężczyznę mojego życia. - dopiero teraz spojrzała w głębię jego ciemnych oczu, skrytych pod kurtyną gęstych loków. Minęła go bez słowa i weszła do salonu, w którym zastała resztę zaproszonych gości.


-A więc pomagasz rodzinie w prowadzeniu baru, to całkiem fajna sprawa. A co dokładnie robisz? - Erin od dobrych dwóch godzin wypytywała nową dziewczynę Duffa, Ivy o jej życie.
-Czasem robię za kelnerkę, czasem jeżdżę po towar, stoję za barem... Wszystkiego po trochę. - uśmiechnęła się ukazując szereg białych, pięknych zębów. Była niską szatynką o lekko falowanych włosach i jasnobłękitnych oczach. Miała bardzo drobną sylwetkę, przez co wywoływała uśmiech na twarzach wszystkich, gdy wprost tonęła w ramionach wysokiego McKagana. Wszyscy byli nią zachwyceni, nie mogła odpędzić się od pytań i żartów ze strony trochę wstawionego już Axla.
-No tak, a pewnie Duff często ci towarzyszy podczas tych wypraw po towar, co? - zaśmiał się i znacząco poruszał brwiami. Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem a najbardziej pijana ze wszystkich Cassie zachwiała się i żeby nie upaść przytrzymała się ramienia siostry.
-Powinnaś już nie pić. - szepnęła do niej Erin i pociągnęła za rękę w stronę wyjścia. Gdy znalazły się na dworze, brunetka posadziła Cassie na ławeczce i usiadła obok głośno wypuszczając przy tym powietrze.
-Co się dzieje? - spytała mocno ściskając dłoń siostry. - Kochana, wiem, że ci z tym wszystkim ciężko, ale to picie prawie do nieprzytomności nie jest rozwiązaniem. Jeżeli naprawdę kochasz Stradlina musisz go odzyskać! Chyba, że kochasz... kogoś innego.
W odpowiedzi usłyszała tylko głośny, niekontrolowany śmiech, który przerwała dopiero wywołaną torsją. W tym samym czasie w drzwiach wyjściowych pojawił się Slash, który wyszedł z zamiarem zapalenia papierosa. Skrzywił się lekko na widok wymiotującej dziewczyny i kiwnął głową z niemym pytaniem czy wszystko w porządku.
-Za dużo wypiła. Stanowczo za dużo. - odpowiedziała Erin trzymając w górze jej włosy.
-Zajmę się nią. - mruknął chowając fajki do tylnej kieszeni skórzanych spodni. Szybko zajął miejsce brunetki i delikatnie pogłaskał po policzku Cassie, która powoli zaczęła dochodzić do siebie. Erin lekko się wahając weszła z powrotem do domu.
-Zabiorę cię do domu. Dosyć się już ustawiłaś. - uśmiechnął się mimowolnie i pewnym szarpnięciem podniósł dziewczynę.
-Nie... Nie chcę iść do...do-mu. Nie, Slash puść mnie...- mamrotała pod nosem próbując odepchnąć od siebie silne ramiona chłopaka.
-Uspokój się, już dawno powinienem cię stamtąd zabrać.
Po kilku minutach byli już w mieszkaniu Cassie. Mulat pomimo ciągłych protestów z jej strony, otworzył drzwi do sypialni i delikatnie posadził dziewczynę na łóżku. Uklęknął i zaczął rozpinać jej buty. Nie szło mu to zbyt sprawnie czym wywołał napad śmiechu brunetki.
-Chyba będę spała w butach! - odepchnęła lekko gitarzystę i opadła na łóżku wciąż chichocząc.
Gitarzysta oparł czoło o nagie kolana Cassie i głośno westchnął. Dotyk jego włosów wywołał przyjemne dreszcze na jej ciele. Podniosła się i wplotła palce w burzę ciemnych loków. Drgnął i spojrzał na nią lekko zdezorientowanym wzrokiem. Przejechała dłonią po szorstkim policzku i nachylając się delikatnie musnęła ustami jego wargi. Poczuł jakby piorun przeszył całe jego ciało. Wiedział, że musi to przerwać, ale nie mógł pozbawić się przyjemności ze smakowania jej pocałunków, za którymi tak bardzo tęsknił.
-Cassie, nie... - zebrał w sobie całą silną wolę i odsunął zszokowaną dziewczynę na odległość ramion.
Ta nie dając za wygraną złapała w dłonie jego twarz z powrotem przywierając do pełnych ust. Tym razem się poddał, nie potrafiłby z nią walczyć. Mimo tego bił się z myślami. Z jednej strony umierał ze szczęścia mając ją tak blisko, z drugiej czuł, że ona tak naprawdę tego nie chce.
-Chrzanić to... - mruknął pod nosem i szybkim ruchem zrzucił z siebie koszulkę. Po chwili był już na niej i skrupulatnie obcałowywał jej dekolt. Powoli schodził na dół odsuwając ramiączka i próbując dobrać się do zapięcia od stanika. W kilka minut rozebrał ją do naga i pieszcząc dłońmi piersi dziewczyny chłonął wzrokiem jej zgrabne ciało. Znów zatopił się w jej miękkich wargach na oślep rozpinając spodnie drżącymi palcami.
-Kocham cię – szepnął i zgrabnym ruchem znalazł się w jej wilgotnym wnętrzu.
Cassie jęknęła wyginając się w łuk i wbiła paznokcie w umięśnione plecy Slasha. Wchodził w nią powoli, bacznie obserwując jak zagryza dolną wargę przy każdym jego pchnięciu. Przejechał językiem po jej szyi i lekko przyspieszył wsłuchując się w ciche jęki i pomrukiwania. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak bardzo za nią tęskni i jak bardzo zależy mu na tym by ją odzyskać.

środa, 17 lipca 2013

11.

Ze snu wyrwał ją przytłumiony głos Axla dobiegający z dołu. Przetarła dłonią twarz i chwytając za szlafrok leżący na krześle zeszła na dół.
-Co robisz? - spytała zastając chłopaka siedzącego w salonie przed stertą gazet.
Podniósł głowę i szeroko uśmiechnął się na jej widok. Poklepał miejsce obok siebie dając jej do zrozumienia by koło niego usiadła i szybko zakreślił coś markerem.
-Popatrz kochanie - wskazał palcem czarne kółka w gazetach. - To domy, które sobie obejrzymy. Dzwoniłem do ludzi, którzy chcą je sprzedać i mówili, że możemy przyjechać i je obejrzeć!
-Domy? - Erin wytrzeszczyła oczy patrząc na wokalistę.
-Chyba nie myślałaś, że będziemy tu mieszkać z dzieckiem! - obruszył się i złapał za telefon. - O... znalazłem jeszcze coś. Kotku, nie patrz tak na mnie! Kupię nam wielki dom, z ogrodem, tarasem, basenem... Żebyście mieli bezpiecznie i wygodnie. - delikatnie dotknął dłonią jej brzucha i musnął wargami jej ucho.
-Axl... Nie spodziewałam się, że tak cię to poruszy... - uśmiechnęła się próbując powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu.
-Teraz wy jesteście dla mnie najważniejsi. Jak myślisz co to będzie?
-A co byś chciał?
-Syn... albo nie! Córeczkę! Taką słodką... moją drugą księżniczkę. - położył głowę na jej kolanach i z uczuciem zaczął całować jej brzuch.
Pogłaskała go po włosach i pociągnęła cicho nosem, nie mogąc już dłużej powstrzymywać łez.
Otarł kciukiem jej mokre policzki po czym szybko cmoknął ją w usta i wstał.
-Idę do Cassie, zapytać czy pomoże mi pooglądać te domy. - odparł nakładając kowbojki.
-Ale dlaczego ona? Nie lepiej, żebym to ja z tobą poszła? - zapytała ocierając rękawem wilgotne oczy.
-Aniołku, ty masz odpoczywać! Wygodnie ci tutaj?
-Co... jak to?
-Pytam czy ci wygodnie na kanapie.
-Noo... normalnie...
Chłopak szybko podszedł do niej i ostrożnie wziął ją na ręce. Upewnił się, że dobrze ją trzyma i ruszył w kierunku schodów.
-Axl! Co ty robisz! Ja nie jestem umierająca! To tylko siódmy tydzień ciąży! - zaśmiała się i mocniej oplotła dłońmi jego szyję.
Gdy znaleźli się na górze Rose kopniakiem otworzył drzwi do sypialni i położył ukochaną na łóżku.
-Może coś do picia? - zapytał siadając obok.
-Nie, dziękuję! - odpowiedziała wciąż się śmiejąc.
-Śniadanie! No tak! Musisz jeść zdrowiej! - wstał i obrócił się kilka razy jakby czegoś szukał. - muszę... iść do Cass... Nie! Do sklepu! Najpierw do sklepu i zapytam kogoś co powinna jeść kobieta w ciąży! Potem do Cassie i domy... - podrapał się po brodzie i odetchnął głęboko. - Zaczekasz na mnie piętnaście minut? - przykląkł przy niej i delikatnie ucałował jej dłoń robiąc przy tym maślane oczy.
-Myślę, że nie umrę z głodu. - po raz kolejny wybuchła śmiechem.
-Nie mów tak! - zagroził jej palcem i podniósł się z kolan. - Nie ruszaj się i czekaj na mnie! - posłał jej całusa i zniknął za drzwiami.


Od godziny siedział oparty o drzwi jej sypialni. Drżącymi palcami obracał paczkę papierosów i zastanawiał się co ma powiedzieć.
-Cassie... - zaczął niepewnie i urwał gdy z nerwów zaschło mu w gardle. Oblizał spierzchnięte usta i przymknął na chwilę oczy. - Siedzisz tam od wczoraj, nie mogę patrzeć jak się męczysz. Wpuść mnie, błagam.
Po kilku minutach usłyszał stłumione kroki, a chwilę po tym dźwięk przekręcanego klucza. Chłopak szybko podniósł się z podłogi i przyjrzał się zaspanemu obliczu Everly. Minęła go bez słowa przy okazji trącając stopą paczkę papierosów wciąż leżącą pod drzwiami. Wszedł z nią do kuchni i siadając przy stole obserwował jak zaczyna przygotowywać śniadanie.
-Co zjesz? - zapytała wciąż sennym głosem stojąc przed otwartą na oścież lodówką.
-Hm? - mruknął lekko zaskoczony tym, że się do niego odezwała.
-Powiedz co chcesz na śniadanie.
-Zjem wszystko co mi dasz. - uśmiechnął się słabo roztrzepując dłonią włosy. - Możemy porozmawiać?
-Nie, Saul. - odwróciła się do niego twarzą – Nigdy nie będziemy rozmawiać na ten temat, rozumiesz? Masz dwa tygodnie na wyniesienie się z mojego mieszkania, potem nasze drogi się rozchodzą. Nie łudź się, że kiedykolwiek będziemy razem.
-Nie mogę ci na to pozwolić! - jęknął chowając twarz w dłonie.
-Nie interesuje mnie to. - mruknęła wracając do przygotowywania posiłku.
Chłopak poderwał się z krzesła i uderzył pięścią w ścianę, czym prawie zagłuszył dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem wyszedł na korytarz i szarpnął za klamkę. Po drugiej stronie stał rozentuzjazmowany Axl.
-O, Slash? A tak! Zapomniałem, że tu jesteś. Cassie też jest? - zapytał nie przestając się uśmiechać i wszedł do środka. Po cichu zbliżył się do dziewczyny i szybko cmoknął ją w policzek.
-Rose! Nie strasz! - uśmiechnęła się lekko i delikatnie uderzyła go w ramię. - Co słychać? Może śniadanie?
-Nie, dziękuję. Chcę cię prosić o pomoc. - zaczął i na moment wstrzymał oddech. - Chcę kupić nowy dom, bo... Erin jest w ciąży.
-Żartujesz? - podskoczyła rzucając mu się na szyję i ukradkiem spoglądając na Hudsona, który oniemiały stał oparty o futrynę drzwi.
-To siódmy tydzień! - uśmiechnął się gdy w końcu wypuściła go z objęć. - Jak wrócisz do formy, to będziemy musieli to oblać. - mrugnął do Hudsona i poklepał go po ramieniu.
-A co z domem? - wróciła do poprzedniego tematu Cassie.
-Właśnie! Chcę kupić nowy, mam parę na oku, ale muszę mieć kogoś kto by je ze mną obejrzał. Zgodzisz się?
-Jasne, że tak! Kiedy zaczynamy?
-Miałem nadzieję, że już dzisiaj. Chcę się tam przeprowadzić przed narodzinami, a przecież czeka nas jeszcze trzymiesięczna trasa! - Axl spojrzał wymownie na Slasha.
-Nie odwalę już takiego numeru... - mruknął cicho i spuścił głowę.
Cassie jeszcze raz serdecznie uściskała wokalistę i zostawiając Mulatowi śniadanie szybko pobiegła się przygotować.


Wbiegł do domu zostawiając za sobą otwarte drzwi i przeskakując po kilka stopni znalazł się na górze. Zajrzał do sypialni i łazienki, po czym znów zbiegł na dół i skierował się do kuchni.
-Jesteś! Co tu robisz? - zapytał całując narzeczoną w skroń.
-Szykuję nam kolację. Czemu jesteś taki zmęczony? - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się podejrzanie.
-Usiądź, kotku. - złapał ją za rękę i delikatnie posadził na krześle przy stole. Uklęknął przed nią i lekko ucałował jej wciąż jeszcze płaski brzuch. - Chyba znalazłem nam dom.
-Żartujesz, tak szybko?!
-Widzieliśmy z Cassie tylko cztery, a na liście mam siedem, ale ten wydał mi się idealny. Ma trzy sypialnie, kuchnię, jadalnie, salon, dwie łazienki, ogród, basen, taras... Od razu sobie nas w nim wyobraziłem. - popatrzył na nią wyczekująco nie mogąc doczekać się jej reakcji.
-Wydaje się duży... Mamy tyle pieniędzy?
-Za dwa tygodnie jest trasa. Trzy miesiące koncertowania i będzie nas stać i na dom i na urządzenie go. Pokażę ci go jutro, dobrze?
-No jasne, że tak. - ucieszyła się i mocno pocałowała go w usta.
-Boję się trochę... - szepnął spuszczając głowę.
-Czego?
-Będę musiał cię zostawić na tyle czasu. Jak wrócę będzie już widoczny brzuszek, a ja chciałbym widzieć jak moje maleństwo rośnie... - podciągnął jej koszulkę i przyłożył tam dłoń.
-Skarbie... - po raz kolejny doprowadził ją do wzruszenia - To będzie połowa piątego miesiąca, ważne, że będziesz przy narodzinach. - pogłaskała go po głowie i pocałowała w czoło.
-Masz rację... Najważniejsze żebyśmy mieli pieniądze, żeby nigdy wam niczego nie zabrakło. - uśmiechnął się do niej czule i zamrugał kilkakrotnie by odgonić łzy cisnące się do oczu.
-Wiesz... zapomniałam ci powiedzieć. Jak siedziałeś w areszcie, był u mnie Duff. Powiedział, że poznał jakąś dziewczynę i chce nam ją przedstawić. Może zrobimy jutro małą imprezę? Z okazji nowego związku, wyjścia Slasha ze szpitala i... naszego nowego życia, hm? - oplotła dłońmi jego szyję i uśmiechała się wyczekująco.
-Możesz brać udział w imprezach? No wiesz... głośna muzyka, alkohol...
-Przecież nie będę piła! - zaśmiała się i wstała z krzesła by nalać sobie soku.
-Dobrze kochanie, zrobimy imprezę - podszedł do niej i złożył delikatny pocałunek na jej czole.
Erin odstawiła szklankę na blat i wsunęła swoje chłodne dłonie pod materiał jego koszulki.
-To może teraz... - zawiesiła głos i lekko ugryzła go w szyję błądząc palcami po jego umięśnionym torsie.
-Ale... możemy? - zapytał z trudem panując nad przyspieszonym oddechem.
-Jak na razie tak, więc musimy ten czas wykorzystać do maximum.
-Będę bardzo delikatny...
Zamruczał przeciągle i z pasją wpijając się w jej usta podniósł ją na wysokość swoich bioder. Szybko oplotła go nogami i zanim się obejrzała leżała już na miękkim łóżku zatracając się w jego subtelnych ruchach.

sobota, 6 lipca 2013

10.

Od kilku godzin chodziła bez celu po mieście. Nie mogła wytrzymać w domu. Nie mogła jeść. Nie mogła spać. Wciąż myślała o swoim problemie. Wciąż była na siebie zła. Kilka razy mijała jakieś budki telefoniczne ale z żadnej nie odważyła się skorzystać. Akurat znalazła się na ulicy, na której stał dom siostry. Powoli zmierzała w jego kierunku.
-O, Cassie! - zawołała Erin, która właśnie zamykała drzwi na klucz.
-Cześć, co słychać? - zapytała wymuszając uśmiech.
-Oj, nie pytaj... - westchnęła. - Axl zadzwonił do mnie godzinę temu i powiedział, że jest w areszcie...
-Co?! - Cassie wytrzeszczyła oczy nie mogąc ukryć zdziwienia.
-Pobił jakiegoś faceta... - brunetka wywróciła oczami i pokręciła głową. - Posiedzi dwie doby to może zmądrzeje. Pójdziesz ze mną do sklepu? - złapała siostrę pod rękę i skierowały się w stronę centrum.


-Slash? - basista szepnął by sprawdzić czy chłopak śpi.
Ten jednak od razu otworzył oczy i uśmiechnął się lekko na widok kolegi. Poprawił sobie poduszkę i spojrzał z niemym pytaniem na siatki, które trzymał w ręku Duff.
-A... Erin kazała ci to przynieść. - odparł kładąc owoce na szafkę przy łóżku Mulata. - Musisz odpoczywać, to chyba pójdę...
-Czekaj! Powiedz mi co z Cassie... - spojrzał na niego maślanymi oczami, które ledwie było widać spod kurtyny gęstych loków.
-Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że się pokłóciliście. - McKagan wzruszył ramionami i odwrócił twarz w stronę okna.
-Dobra, idź już. Podziękuj Erin za wszystko. - Slash przeczesał palcami włosy i przymknął oczy. Usłyszał tylko jak basista cicho zamyka drzwi i zasnął.


-Erin, proszę! Nie chcę tam iść! - Cassie próbowała wyszarpnąć swoją dłoń z uścisku siostry gdy stały pod szpitalem, w którym leżał gitarzysta.
-Chodź, tylko na chwilę. Obiecałam mu, że będę!
-Dobrze, to beze mnie. Nie chcę go widzieć. - wyrwała w końcu rękę i oddaliła się kilka kroków od brunetki. - Zaczekam tam. - pokazała palcem i skierowała się w stronę parkingu gdzie stały ławki.
Erin pchnęła mosiężne drzwi i po niespełna minucie była już przy łóżku kolegi.
-Jak leci? - uśmiechnęła się do niego siadając na krześle.
-Nie jest źle... Jutro już mogą mnie wypisać. Muszę pogadać z Axlem o trasie. Możesz go przysłać? - zapytał sięgając po jabłko leżące na szafce.
-Niestety będzie problem. Ten kretyn kogoś pobił dzisiaj rano i siedzi w areszcie. Wyjdzie po jutrze. - rozłożyła ręce w geście bezradności i nerwowo poprawiła włosy.
-No tak... Jeśli chodzi o Rose'a to wcale mnie to nie dziwi. - zaśmiał się wyobrażając sobie poirytowanego chłopaka tkwiącego tyle czasu w zamknięciu. - Nie myślałaś o kaucji?
-Oszalałeś?! - Erin ze złości podniosła się z krzesła. - Może jak się prześpi dwie noce na betonie to zmądrzeje! - przetarła twarz dłońmi i odetchnęła głęboko. - A tak w ogóle, co ze Stevenem? - szybko zmieniła temat.
-Był u mnie, pogadaliśmy i sobie poszedł. - wzruszył ramionami i zamyślił się patrząc tępo w przestrzeń.
Erin przeszła się kilka razy po sali co chwilę zerkając na lekko otumanionego gitarzystę.
-Gdzie będziesz mieszkał jak wyjdziesz?
-C... Co? - z rozmyśleń wyrwało go pytanie brunetki. - No... tam gdzie wcześniej...
-Wśród wódy, piwa, zioła, hery... Powinieneś tego unikać, przynajmniej jakiś czas! Pogadam z Axlem... jak wyjdzie i może uda nam się coś dla ciebie wykombinować. - puściła do niego oczko i uśmiechnęła się życzliwie. - Pójdę już, trzymaj się.
Wybiegła ze szpitala i stanęła by odszukać wzrokiem siostrę, której nie zobaczyła na ławce, jak się spodziewała. Po chwili zauważyła ją jednak przy bramie. Szybkim krokiem zaczęła zmierzać w kierunku Cassie.
-Gdzie byłaś? - zapytała gdy znalazły się kilka metrów od siebie.
-Byłam w sklepie, zachciało mi się pić. O czym gadaliście?
-Slash jutro wychodzi... Tylko nie będzie miał gdzie mieszkać. - zaczęła niepewnie Erin i ukradkiem zerknęła na siostrę.
-Jak to? Przecież nie jest bezdomny. - zaśmiała się ironicznie i pokręciła głową.
-Jasne, że nie, ale wiesz jakie ma tam warunki. Trzeba mu znaleźć jakieś tymczasowe lokum. - znów rzuciła dziewczynie wymowne spojrzenie i przystanęła na chwilę.
Cassie zmarszczyła brwi i przekrzywiła lekko głowę z niemym pytaniem skierowanym do Erin.
-O nie! - krzyknęła po chwili, gdy domyśliła się na jaki pomysł wpadła brunetka.
-Cassie, proszę! Nie mamy innego wyjścia. Jeżeli Slash wróci do domu, gdzie mieszka z chłopakami, lekarze drugi raz już go nie odratują... Wiem, że to dla ciebie trudne. - potarła delikatnie jej ramię i czule się do niej uśmiechnęła.
-Kurwa... - jęknęła i znów zaczęła podążać w stronę swojego mieszkania. - Daję mu tydzień. Mam nadzieję, że nie będziemy się często widywać.
-Jesteś kochana! - Erin rzuciła się w jej ramiona i kilka razy pocałowała w policzek.


-Jesteś już gotowy? Erin czeka na dole. - zapytała Cassie gdy stanęła w drzwiach sali obserwując pakującego się Slasha.
-Cześć... - uśmiechnął się szeroko widząc ją i szybciej zaczął wpychać rzeczy do małej torby. - Zaraz idziemy!
Ostatni raz rozejrzał się po pomieszczeniu i wskazał dziewczynie drzwi przepuszczając ją przodem. Na chwilę zatrzymali się przy recepcji, w której Slash podpisał papiery i wyszli na zewnątrz. Od razu uderzył ich podmuch gorącego powietrza. Szli powoli w kierunku samochodu Erin zaparkowanego na samym końcu parkingu. Mulat co chwilę zerkał w stronę Cassie nie mogąc zdobyć się na przerwanie trochę krępującej ciszy.
-Hej! - przywitał się chłopak gdy znaleźli się w aucie brunetki. - Co słychać?
-Nieźle... - puściła do niego oczko i spojrzała w lusterko na naburmuszoną twarz siostry. - Lepiej się już czujesz?
-Coraz lepiej! - zaśmiał się mając nadzieję, że Erin zrozumie jego subtelną aluzję.
Cała droga do mieszkania dziewczyny znów minęła im w martwej ciszy. Po dojechaniu na miejsce gitarzysta szczerze podziękował Everly za podwiezienie i powlókł się za Cassie ze spuszczoną głową.
-Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny... - zaczął starając się spojrzeć w jej oczy.
-Daruj sobie. - ucięła szybko i otworzyła drzwi puszczając go pierwszego. - Chyba nie masz wątpliwości gdzie będziesz spał, więc rozgość się, a ja zrobię coś do jedzenia.
Hudson skierował się do małego pokoiku umieszczonego na końcu korytarza. Zauważył schludnie ułożoną pościel i specjalnie dla niego przygotowaną szafkę. Uśmiechnął i przeczesał palcami loki.
-Kurwa... - mruknął sam do siebie i zabrał się za rozpakowywanie skromnej części swojej garderoby.
Po chwili wyszedł na korytarz i zajrzał do kuchni. Przez chwilę przyglądał się Cassie oparty o futrynę. Dokładnie śledził każdy nawet jej najmniejszy ruch. Gdy dziewczyna zauważyła go kątem oka pisnęła cicho czym wywołała głośny śmiech chłopaka.
-Wystraszyłeś mnie! - zganiła go i wróciła do do przyrządzania posiłku.
-Przepraszam! Chciałem tylko zapytać czy mogę się odświeżyć...
-Jasne. Zaraz dam ci ręcznik.
Zostawiła na chwilę gotującą się zupę i skierowała się do salonu. Nachyliła się do dolnej szuflady, w której trzymała pościel i ręczniki. Usłyszała cichy pomruk po czym szybko odwróciła się łapiąc Slasha na wlepianiu wzroku w jej pośladki. Wyjęła czysty ręcznik i rzuciła nim w chłopaka.
-Jeszcze raz a będziesz nocował na wycieraczce! - mruknęła mijając go w drodze do kuchni.
Chłopak klepnął się otwartą dłonią w czoło po czym szybko wślizgnął się do łazienki. Wziął zimny prysznic i ogolił lekki zarost. Wszedł do kuchni i niepewnie spoczął na krześle. Z lekkim uśmiechem wpatrywał się w Cassie, która zaczytana w jakimś czasopiśmie powoli jadła zupę.
-Jedz, bo ci wystygnie. - odezwała się w końcu nie przerywając swojej lektury.
Mulat już miał sięgać po łyżkę gdy przerwał mu dźwięk dzwonka do drzwi.
-Mógłbyś? - poprosiła podnosząc na niego wzrok.
Bez słowa wstał od stołu i poszedł otworzyć. Ciemnowłosy mężczyzna po drugiej stronie odebrał mu mowę. Przez kilka sekund mierzyli się wzrokiem. W końcu Izzy zaśmiał się cicho i wszedł do środka lekko taranując kolegę.
-Izzy... - Cassie aż pisnęła gdy ten zajrzał do kuchni.
-Nie przeszkadzajcie sobie. Zabiorę tylko co moje i już mnie nie ma. - pomachał jej przed oczami torbą i zniknął w sypialni.
Dziewczyna zerwała się z krzesła przy okazji trącając łyżkę, która wychlapała trochę zupy na stół. Pobiegła za Stradlinem i zamknęła za sobą drzwi.
-To nie tak... - zaczęła ale od razu urwała jak tylko podniósł rękę.
-Nie obchodzi mnie to! - warknął wyrzucając z szafy swoje ubrania. - Widzimy się ostatni raz. Myślałem, że jesteś inna. - odparł zaprzestając na chwilę swojej czynności. - Tyle razy płakałaś mi w rękaw, że cię zostawił. Mówiłaś, że go nienawidzisz. Byłem tylko odskocznią, tak? Chciałaś tylko przy mnie zapomnieć o Slashu. Wiem o tym... A ja cię pokochałem. - spojrzał na nią demaskując łzy szklące się w jego oczach. Złapał torbę i nie przejmując się tym, że wypadło z niej kilka koszulek szybko wybiegł z mieszkania.


Zerwała się z łóżka gdy tylko otworzyła oczy. Szybka kąpiel i już siedziała w samochodzie w drodze do aresztu. Weszła przez brudne przeszklone drzwi.
-Dzień dobry. Nazywam się Erin Everly. Chciałabym odebrać jednego... pana. - ugryzła się w język by nie powiedzieć „kretyna”. - Nazwisko Rose.
Wysoki krótko ostrzyżony policjant zmierzył ją wzrokiem po czym wskazał dłonią drogę. Szedł pierwszy co chwilę odwracając się w stronę dziewczyny, jakby chciał sprawdzić czy nie stchórzyła. Gdy doszli do jednej z cel uderzył policyjną pałką w kraty i mruknął do Axla, że ma gości.
-Niech go pani lepiej pilnuje. - mruknął na odchodnym po czym jeszcze raz omiótł wzrokiem całe jej ciało.
Erin weszła do środka i usiadła na twardej polówce. Przeczesała dłonią rude pasma włosów chłopaka i potarła jego szorstki policzek.
-Przepraszam... - wyszeptał i oparł czoło o jej ramię.
-Jesteś idiotą, wiesz?
-Wiem.
Wstała i mocno ściskając jego dłoń wyprowadziła go na korytarz. Dokonała formalności przy biurku zapoznanego wcześniej policjanta, a po chwili siedziała w samochodzie. Cierpliwie czekała aż Axl skończy palić papierosa stukając palcami o kierownicę w rytm jakiejś piosenki z radia.
-Nie mogłem tego zrobić w samochodzie? - zapytał wsiadając do środka.
-Nie mogłeś. Axl... Nie mogę się na to godzić. Nie możesz wpadać w szał przy każdej najmniejszej sprzeczce. - spojrzała na niego lękliwym wzrokiem oczekując jakiejkolwiek aprobaty z jego strony.
-Co mam zrobić? - zapytał zwijając i odwijając mankiet swojej koszuli.
-Pójdziemy do jakiegoś specjalisty. On ci na pewno pomoże.
-Cieszę się, że aż tak się o mnie martwisz. - uśmiechnął się do niej czule i cmoknął w policzek.
-Martwię się też o nasze dziecko. - odpowiedziała włączając silnik.

sobota, 29 czerwca 2013

9.

Szybko wbiegła po schodach po czym zapukała do drzwi mieszkania siostry. Nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi lekko nacisnęła klamkę. Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniach. Zadrżała od chłodu panującego w salonie. Kątem oka zauważyła otwarte drzwi od balkonu i Cassie pochylającą się przy barierce.
-Co robisz? - zapytała niepewnie Erin stając za jej plecami.
Cassie drgnęła i odwróciła się szybko w stronę brunetki. Popatrzyła na nią chwilę zmrużonymi oczami i znów wróciła do poprzedniej pozycji.
-Mam tego dosyć Erin...Jestem taka zła! Zostawiłam Izziego, bo bałam się o tego idiotę, a tymczasem on to zrobił specjalnie! - przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu głęboko oddychając. - Na dodatek nie mogę się z nim skontaktować... - mruknęła wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
-Stradlin zrozumiał to tak, że zostawiłaś go dla Slasha. W sumie, trochę nieładnie się zachował w stosunku do przyjaciela. - zamyśliła się Erin i oparła o barierkę.
W odpowiedzi Cassie tylko westchnęła głośno po czym mocno zaciągnęła się dymem.
-Idź już, robi się późno. - mruknęła po kilku minutach trochę krępującej ciszy. Zamknęła balkon i odprowadziła siostrę do drzwi. Gdy przekręciła klucz usłyszała dźwięk telefonu. Szybko podeszła i podniosła słuchawkę. Głos, który usłyszała przyprawił ją o szybsze bicie serca.
-Co ze Slashem? - zapytał cicho i głośno wypuścił powietrze z ust.
-Izzy...On...on się obudził, jest dobrze, ale... Izzy, ja nie mogłam się...nie mogłam dodzwonić...Izzy... - wyrzucała z siebie pojedyncze zdania wciąż nie mogąc uwierzyć, że go słyszy.
-Tylko tyle chciałem wiedzieć. Przyjadę za jakiś czas po swoje rzeczy. Zadzwonię jeszcze, cześć. - odłożył słuchawkę.
-Izzy... - szepnęła cichutko przez łzy. Oparta o ścianę zjechała na dół i wtulając twarz w ramiona wybuchnęła płaczem.


Erin weszła do domu i z troską spojrzała na Stevena wciąż śpiącego na kanapie w salonie. Zdjęła buty i skierowała się w stronę kuchni, w której zastała Axla w szybkim tempie pochłaniającego kanapki z talerza.
-Udławisz się! - ze śmiechem pogłaskała mu włosy i nalała sobie soku do szklanki.
-Pół dnia siedziałem z tym czubkiem, bo miotał się po kanapie. Dopiero dwadzieścia minut temu się uspokoił. - wymamrotał z ustami pełnymi jedzenia.
-Pewnie zaraz się obudzi...Jest dwudziesta pierwsza, spał prawie cały dzień. - zajrzała przez drzwi i chwilę przyglądała się perkusiście.
Axl cicho wstał od stołu i podszedł do dziewczyny. Oparł dłonie na jej biodrach i skrupulatnie obcałowywał jej skórę na szyi. Erin odchyliła głowę by miał do niej lepszy dostęp i przeciągle zamruczała.
-Skarbie, musimy coś zrobić z naszym gościem. - wydyszała przyciszonym głosem, a chwilę później z jej gardła wydobył się niekontrolowany jęk.
-Ok, ok! - puścił ją i podszedł do Adlera. Pochylił się nad kolegą i mocno potrząsnął jego ramię. Chłopak szybko otworzył oczy i podniósł się do pozycji siedzącej. Rozejrzał się po pomieszczeniu i chwiejnym krokiem podszedł do brunetki.
-Przepraszam. - wymruczał zaspanym głosem biorąc ją w ramiona.
-Ale ja się wcale nie gniewam! - uśmiechnęła się szeroko i potarła dłonią jego policzek.
Steven spojrzał na Axla i znów posmutniał. Mężczyźni przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
-Stary, jest mi cholernie przykro...Nie mieliśmy wyjścia... - szepnął cicho Rose i spuścił głowę.
-To nic takiego, po prostu straciłem wszystko co kochałem. - odparł lekko, jakby opowiadał mu o jakichś nic nie znaczących wiadomościach z telewizji. - Pójdę już, wybaczcie za wszystko. Rano odwiedzę Slash. - skinął im głową i skierował się do drzwi.
-Ale przecież możesz zostać! - krzyknęła Erin piorunując wzrokiem narzeczonego.
-Dzięki kochana, poradzę sobie! - uśmiechnął się jednym z tych swoich zarażających uśmiechów i zniknął za drzwiami.
Everly usiadła zrezygnowana na kanapie i przetarła dłonią twarz. Dopiero teraz dotarło do niej jak bardzo zabolało go wyrzucenie z zespołu.
-Tak mi go szkoda! - popatrzyła z wyrzutem na Axla.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i wbiegł po schodach na górę.
-Pajac! - rzuciła za nim poduszką i opadła na kanapę przykrywając się kocem.


Pukanie w szybę drzwi zbudziło go ze snu. Powoli otworzył oczy i szybko je przetarł widząc przed sobą najmniej w tej chwili spodziewaną osobę.
-Steven? - usiadł wyżej i uśmiechnął się na widok perkusisty.
-Cześć...Jak się czujesz? - zapytał cicho siadając na krześle stojącym przy łóżku.
-Bywało lepiej. Skąd się tu wziąłeś?
-Izzy powiedział mi, że wylądowałeś w szpitalu. Tylko nie wiem co się stało.
-Stradlin... - wycedził przez zęby Mulat i zacisnął pięści na prześcieradle. - To długa historia. A...co u ciebie? - zapytał niepewnie i potrząsnął lokami, które jak na zawołanie przykryły mu większą część twarzy.
-Jakoś leci... - mruknął próbując ukryć trzęsące się dłonie.
-Adler, wiesz, że każdemu z nas jest przykro i...
-Daj spokój! Nie nadawałem się do gry, nie było wyjścia! Powiedz lepiej co z Cassie.
-To część tej historii, bo... - zaczął niepewnie i dotknął palcem wenflonu.
-Mam trochę czasu. - uśmiechnął się zachęcająco Steven i wygodniej rozsiadł na krześle.


Od godziny nasłuchiwała jak krople bębnią o szybę w oknie. Jeszcze szczelniej okryła się kocem i przymknęła oczy. Z letargu wyrwał ją odgłos skrzypienia schodów. Odwróciła głowę i zobaczyła powoli stąpającego po nich Axla.
-Pada... - odparł wskazując podbródkiem na widok za oknem.
-Nie trudno zauważyć. - mruknęła smętnie i odwróciła się twarzą do oparcia kanapy.
Nachylił się nad nią i delikatnie musnął ustami jej włosy. W odpowiedzi naciągnęła koc po sam czubek głowy. Chłopak zniknął na chwilę w kuchni by po kilkunastu minutach wyjść z niej niosąc talerz z tostami i szklankę soku.
-Wstań skarbie, śniadanie. - szepnął nad jej uchem i ściągnął z niej przykrycie.
-Nie mam ochoty.
-Proszę... Gniewasz się? - zapytał gdy usiadła. - No o co chodzi? - podniósł brwi i potarł kciukiem jej policzek.
-Axl, tak strasznie mi żal Stevena...
-Kurwa! A ty znowu o jednym! - krzyknął i wstał wylewając przy tym sok.
Erin mimowolnie skuliła się otaczając ramionami zgięte kolana. Odwróciła wzrok od zezłoszczonego Axla, który nerwowo chodził po salonie mrucząc coś pod nosem.
-Po prostu mi go szkoda... - wyjąkała niepewnie i szczelniej okryła się ramionami.
-Ale to kurwa jego wina! Rozumiesz?! Mnie też nie było łatwo go wyrzucać, był przyjacielem! - warczał wymachując przed nią rękami. Zmiótł dłonią w leżący na stoliku talerz z tostami i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Po kilkunastu minutach ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Brunetka wciąż owinięta kocem podeszła bliżej i spojrzała przez wizjer. Uśmiechnęła się i wpuściła do środka przemoczonego Duffa.
-Cześć! - wskoczył szybko do pomieszczenia uprzednio schylając się, by nie zawadzić głową o futrynę. - Mam sprawę. - odparł szybko wieszając mokrą kurtkę na wieszaku.
-Ok, wejdź. Chcesz piwo? - zapytała kierując się do kuchni.
-Może być. Nie ma Axla?
-Trochę się poprztykaliśmy... - mruknęła podając chłopakowi puszkę.
-Ale nic ci... - zaczął i urwał zastanawiając się czy powinien się w ogóle w to wszystko wtrącać.
-Nie, wkurzył się, nawrzeszczał i sobie poszedł, nie ważne. - uśmiechnęła się krzywo. - Mów lepiej jaką masz sprawę.
-No... bo ja niedawno poznałem... taką dziewczynę i... ona mi się podoba, tylko tak...bardziej. - zarumienił się lekko i szybko pociągnął spory łyk alkoholu.
-Duffy, to wspaniale! Kiedy ją poznałeś?
-Przedwczoraj, to znaczy w dzień wypadku Slasha.
-Tak się cieszę, jak ma na imię?
-Ivy. - uśmiechnął się nieśmiało na dźwięk jej imienia.
-Wszyscy musimy ją poznać! Jak Slash wróci do formy, zrobimy imprezę i ją do nas zaprosisz, ok?
-Jasne, dzięki! Może już pójdę, co? - wstał i uściskał Erin.
Dziewczyna odprowadziła go do drzwi po czym skierowała się do kuchni. W połowie przyrządzania posiłku zadzwonił telefon.
-Erin... Mam problem. - mruknął głos, który od razu wprawił ją w zdumienie.
-Axl?! Skąd ty dzwonisz?
-Z aresztu... - mruknął cicho i głęboko odetchnął. - Spuściłem wpierdol takiemu kolesiowi. Muszę tu siedzieć czterdzieści osiem godzin...
-Jesteś idiotą. - odpowiedziała i odłożyła słuchawkę.

niedziela, 23 czerwca 2013

8.

Erin delikatnie otworzyła drzwi do sali, w której leżał gitarzysta. Powoli podeszła do śpiącej Cassie, która opierała swoją głowę o dłoń Slasha.
-Erin... - dziewczyna wyprostowała się na krześle gdy poczuła dotyk na ramieniu. - Erin, tak się o niego boję... - jej oczy znów zrobiły się wilgotne. Gdy patrzyła na jego ciało pokryte mnóstwem kabelków, na jego usta, z których wychodziła rurka, na włosy rozsypane w nieładzie na poduszce; jej serce zatrzymywało się by po chwili zacząć bić ze zdwojoną siłą.
-Wiem, kochanie, ja to wszystko wiem. - brunetka oplotła siostrę ramionami i delikatnie zakołysała. -Chodź, pójdziemy do bufetu, nic nie jadłaś. - siłą podniosła ją z krzesła i wyprowadziła na korytarz.
-Cassie! - z podłogi poderwał się Duff. Wyglądał jak nieszczęście; był niewyspany, rozczochrany i nieogolony. - Maleńka... - podskoczył do niej i szczelnie zamknął w ramionach.
-Duffy, mam do ciebie prośbę... - podniosła na niego zapuchnięte od płaczu oczy. - Idź do mojego mieszkania i znajdź w notesie numer do Bena Dowell'a. Muszę się z nim skontaktować. Możesz to dla mnie zrobić? - podała mu klucze i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
-Jasne. Już idę. - wypuścił ją z objęć i pobiegł do wyjścia. Cassie usiadła obok Axla, który od razu okrył ją swoją kurtką. Uśmiechnęła się słabo i mruknęła ciche „dziękuję.”
-Może pójdę po coś do jedzenia...? - zaproponowała Erin i wymieniła z narzeczonym porozumiewawcze spojrzenia.
-Co z...z trasą? - spytała Cassie po dłuższej chwili milczenia.
-Nie pojedziemy bez niego. Zresztą nie mamy drugiego gitarzysty... - westchnął i poklepał ją po kolanie. - Będzie dobrze.
-Dobrze układa ci się z Erin? - szybko zmieniła temat, ukradkiem ocierając z oka łzę.
-Oświadczyłem się. - odparł szybko i spojrzał na dziewczynę ciekawy jej reakcji.
-To...wspaniale! - uśmiechnęła się smutno i lekko cmoknęła go w policzek.
-Mała...wiem co myślisz! - spojrzał na nią z ukosa. - Nie skrzywdzę jej, obiecuję! A jeżeli zrobię to nieumyślnie, będziesz pierwszą, która powiesi mnie za jaja na słupie! - zaśmiał się i odgarnął jej włosy z twarzy przy okazji wycierając kolejną łzę z jej policzka. W tym samym momencie na korytarzu pojawiła się Erin. Na tacy niosła gorące spaghetti, kawałek tortu i mocną kawę.
-Masz kochanie, musisz coś zjeść. - podała tacę siostrze i usiadła obok.
-W ogóle nie jestem głodna...Chcę do niego wrócić. - spojrzała na drzwi do sali Slasha i głośno westchnęła.
-Może najpierw pojedziesz do domu? Prześpisz się... - wtrącił Axl i spojrzał na ukochaną szukając poparcia.
-On ma rację...powi...
-Nie! Chcę tu być jak się obudzi! - odłożyła talerz i z powrotem zniknęła w sali.
Brunetka przysunęła się do wokalisty i splatając palce ich dłoni oparła głowę o jego silne ramię.
-Boję się o tego gnoja... - szepnął i leciutko ucałował jej włosy.
-Wiem, ja też. - podniosła głowę i mocno przywarła do jego warg.
Po kilku minutach do pomieszczenia wbiegł zdyszany Duff mnąc w dłoni kartkę z numerem. Uśmiechnął się na widok skulonej w objęciach pary i wszedł do sali.
-Proszę pana, proszę tu tak nie wpadać, jak dzikus. - zwróciła mu uwagę pielęgniarka sprawdzająca kroplówkę Mulata.
-Przepraszam...ja tylko chciałem coś dać przyjaciółce, już mnie nie ma. - wręczył Cassie małą karteczkę, szybko cmoknął w czoło i wyszedł.
-Mają państwo cudownych przyjaciół. Ale proszę im powiedzieć, żeby szli już do domu, całą noc siedzą na korytarzu. Zresztą...niech pani zrobi to samo. - uśmiechnęła się do niej czule i dotknęła jej ramienia zimną dłonią.
-Przepraszam, oni zaraz pójdą, ale ja zostanę. Chcę z nim być jak się obudzi. - dotknęła jego policzka i kilkakrotnie zamrugała, by powstrzymać łzy.
-Musi pani bardzo kochać narzeczonego. - pielęgniarka pokiwała z uznaniem głową i ostrożnie opuściła salę.
Po kilkunastu minutach dziewczyna wyszła na korytarz. Podziękowała wszystkim za pomoc a sama skierowała się do budki telefonicznej stojącej na końcu korytarza. Wykręciła numer zapisany przez Duffa na skrawku papieru. Po sześciu sygnałach zrezygnowana odwiesiła słuchawkę. W tym samym momencie jakby spod ziemi wyrósł przed nią Axl.
-Jeszcze nie poszliście? - spytała i rozejrzała się za resztą.
-Dzwoniłaś do Izziego? - odpowiedział pytaniem.
Cassie odwróciła głowę a kartkę wcisnęła głęboko w kieszeń spodni.
-Nie będę się wpieprzał w wasze sprawy. Po prostu chcę wiedzieć czy masz z nim kontakt, bo mnie by się przydał.
-Po co? - zdziwiła się i oparła o ścianę.
-Wiesz...skoro on nie chce grać, to potrzebujemy kogoś innego, a Stradlin miał namiary na kilku niezłych rytmicznych. - wyjaśnił zakładając kurtkę.
-Jak uda mi się do niego dodzwonić, to dam znać. Wracam do Slasha. - skinęła mu na pożegnanie głową i szybko pobiegła do sali.
Chłopak wyszedł na dwór i odszukał wzrokiem narzeczoną czekającą na niego pod budynkiem. Objął ją w pasie i ruszyli w kierunku domu.
-Myślisz, że możemy w takiej sytuacji myśleć o ślubie? - zamyślił się gdy stali na przejściu dla pieszych.
-Chyba nie powinniśmy, zresztą nawet jeżeli Slash obudziłby się stosunkowo szybko, to i tak potrzebowałby sporo czasu na dojście do siebie.
-Masz rację...To znaczy, myśleć możemy, ale nie planujmy niczego zbyt dokładnie. - uśmiechnął się i cmoknął ją w usta. Erin zatrzymała się na chwilę by przedłużyć pocałunek. Wokalista wplótł palce w jej włosy i coraz zachłanniej oddawał się tej przyjemności.
-Axl...ludzie...- wybełkotała spomiędzy jego warg.
-Chrzanić ich...nawet...nie zdążyliśmy...skonsumować...narzeczeństwa...- przerywał co chwilę wypowiedź, by zwiedzać językiem jej podniebienie.
Kilka sekund później niósł ją okrakiem siedzącą na jego biodrach i wciąż namiętnie całował. Po drodze mijało ich kilka osób, które na zmianę gwizdały, biły brawo lub odrzucały ich zachowanie obelgami. Narzeczeni nie przerywając swojej czynności dotarli aż do domu Erin. Axl na oślep otworzył drzwi kluczem, który wyjął z tylnej kieszeni spodni brunetki. Zatrzasnął za nimi drzwi i na chwilę postawił ją na ziemi. W ciągu kilku sekund pozbawił ją zbędnej odzieży i nagą zarzucił sobie na plecy. Mimo jej głośnych pisków szybko wbiegł na górę i skierował się do łazienki. Postawił ją w brodziku i zamykając drzwi od kabiny odkręcił wodę.
-Axl! Jesteś w ubraniu! - zaśmiała się Erin próbując ściągnąć z niego koszulkę. Chłopak przytrzymał jej nadgarstki i mocno wpił się ustami w szyję. Dziewczyna jęknęła głośno gdy poczuła jak Rose ssie jej skórę. Po chwili uśmiechał się szeroko na widok swojego dzieła. Dokończył obcałowywanie jej szyi i wrócił do ust.
-Nawet nie wiesz, jak mnie pociągasz...- mruknął na tyle głośno by przebić się przez szum wody. Obrysował językiem kontur jej ust i namiętnie przegryzł jej dolną wargę. Obrócił ją plecami do siebie i odgarnął jej mokre włosy na lewą stronę. Stęknął cicho gdy jego dłonie powędrowały na jej piersi. Lizał i szczypał ustami jej kark, co chwilę szepcząc jej do ucha jak bardzo jej pragnie. Szybko wyswobodził się ze spodni, gdy poczuł, że jego męskość nie wytrzyma już dłużej pod naporem ciasnych jeansów. Rozszerzył jej nogi i wszedł w nią przy akompaniamencie jej głośnego jęku. Poruszał się w niej szybko mocno ściskając palcami jej biodra. Gdy Erin poczuła, że nie utrzyma się na nogach ani chwili dłużej, odepchnęła od siebie zaskoczone chłopaka i odwracając się przodem zdarła z niego koszulkę. Przywarła ustami do jego mokrej piersi i skrupulatnie obcałowując cały tors schodziła coraz niżej. Niedługo po tym z jego gardła wydobył się niekontrolowany jęk. Oparł się dłońmi o przeciwległą ścianę oddychając coraz głębiej i głośniej. Gdy znalazł się już na skraju wytrzymałości chwilę uniesień przerwał im dźwięk dzwonka do drzwi.
-Kurwa! - syknął i zakręcił kurek.
-Zaraz do ciebie wrócę! - Erin wyskoczyła z kabiny i pobieżnie się wycierając nałożyła szlafrok i wyszła z łazienki. Widok, który zastała za drzwiami przeoczył jej najśmielsze oczekiwania.
-Powiedz mi, w którym szpitalu leży... - zapytał Steven i niebezpiecznie przechylił się w jej stronę. Jego źrenice były wielkości główki od szpilki. Trzęsącymi dłońmi przytrzymał się futryny.
-Steven...Boże, jak ty wyglądasz...- szepnęła nie mogąc uwierzyć do jakiego stanu doprowadził się chłopak, którego kiedyś tak uwielbiała.
-Powiedz mi gdzie on jest! - warknął walcząc z zachowaniem równowagi.
-Nie możesz tam pójść...jesteś naćpany! - wciągnęła go za koszulkę do domu i pchnęła na kanapę. Perkusista mimowolnie upadł na bok i przymknął oczy. Dziewczyna co sił w nogach pobiegła schodami na górę i z impetem wpadła do łazienki.
-No nareszcie kotku! Chodź do mnie, bo on już dłużej nie wytrzyma...- mruknął seksownym głosem Axl, na chwilę wychylając się z kabiny.
-Nie teraz! Adler tu jest, naćpany jak cholera. Chce zobaczyć Slasha. - odparła siłą wyciągając narzeczonego spod prysznica. Podała mu ręcznik i rzuciła przez ramię, żeby się pospieszył. Wokalista złożył same bokserki i zbiegł na dół.
-Kto mu o tym powiedział? - zapytał gdy stanął za Erin wpatrującą się w śpiącego Stevena.
-Nie mam pojęcia...Miał w ogóle kontakt z kimś z zespołu? - zamyśliła się i oparła plecami o tors chłopaka. Na pośladku poczuła jego wciąż prężącą się męskość.
-Axl! - wzdrygnęła się próbując ukryć śmiech. - Zawsze musisz w mało sprzyjających momentach?!
-Nie moja wina! - rozłożył ręce i szybko cmoknął ją w policzek. - Wiesz, wydaje mi się, że jeżeli miał z kimkolwiek kontakt to z Izzym i on mu o tym powiedział.
-Sam Izzy się jakoś nie przejął... - przewróciła oczami.
-Nie dziwię mu się... On coś poczuł do Cassie, a ona potraktowała go trochę jak towar zastępczy.
-Daj spokój, nie wiemy jak było...Nie nasza sprawa! - ucięła i poszła na górę by się przebrać. Wokalista kucnął przy głowie kolegi i delikatnie poklepał go po policzku.
-Kurwa...-mruknął blondyn i leniwie otworzył oczy. Popatrzył chwilę na Axla po czym gdy obraz mu się rozmył, znów zapadł w sen.
-Co z nim zrobimy? - zapytała Erin schodząc po schodach i w międzyczasie zapinając bluzkę.
-Jak do jutro wytrzeźwieje, to może pójść do szpitala. Gdzieś jedziesz? - zainteresował się widząc jak zakłada buty.
-Właśnie do szpitala. Może wyciągnę Cassie. Pilnuj go. - posłała mu całusa i wyszła na zewnątrz.


Pchnęła mosiężne drzwi i skręciła w odpowiedni korytarz. Pierwsze co zobaczyła to Cassie wybiegającą z sali.
-Erin, Erin! - dobiegła do niej i mocno złapała za przedramiona. - Idź po lekarza! On ruszył ręką! - krzyknęła i rozejrzała się za kimś kto mógłby jej pomóc.
-Ale, jak to?! - zdziwiła się brunetka nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na jej twarzy.
-Trzymałam go za rękę i on wtedy ją ścisnął i...O, panie doktorze! - złapała za rękaw przechodzącego obok nich starszego lekarza. - Pan Hudson ruszył ręką!
-Pani jest jego narzeczoną tak? - zapytał sprawdzając coś w kartkach, które trzymał w dłoni.
-Y...Tak! - Cassie ukradkiem spojrzała na zaskoczoną twarz Erin.
-Dobrze, proszę tu poczekać, sprawdzę co się dzieje.
Brunetka złapała podbródek siostry w palce i ruchem ręki zmusiła ją by spojrzała jej w oczy.
-Powiedziałaś, że jesteś jego narzeczoną?! - wytrzeszczyła oczy.
-Inaczej nie mogłabym z nim siedzieć, a wy tym bardziej! - odparła i popchnęła Erin w stronę sali. Stanęły przed szklanymi drzwiami za którymi lekarz w obecności pielęgniarek odłączał niepotrzebną już aparaturę.
-Mogą panie wejść, ale tylko na chwileczkę. Pan Hudson jest bardzo słaby. - doktor uśmiechnął się i przytrzymał im drzwi.
Cassie powoli zmierzała w stronę gitarzysty kurczowo trzymając Erin za przegub.
-Hej...-mruknął cicho próbując się uśmiechnąć ale na jego twarzy pojawił się tylko kiepski grymas.
-Cześć wariacie, nieźle nas wystraszyłeś. - odparła Erin odgarniając loki, które opadły mu na czoło.
W odpowiedzi gitarzysta tylko lekko zakaszlał i utkwił wzrok w dziewczynie wciąż stojącej przy drzwiach.
-To ja...Pójdę powiedzieć reszcie, że już jest ok i...zostawiam was. - brunetka potarła dłoń Slasha i wychodząc rzuciła wymowne spojrzenie siostrze.
Cassie stała przez chwilę ze spuszczoną głową nie wiedząc co mogłaby powiedzieć chłopakowi. Po chwili zebrała całą swoją odwagę i usiadła na brzegu jego łóżka.
-Cieszę się, że tu jesteś. - szepnął patrząc w jakiś punkt nad jej głową.
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała próbując opanować drżenie swojego głosu.
Slash uśmiechnął się słabo i z niedowierzaniem pokręcił głową.
-Myślisz, że pozwoliłbym ci odejść? - wysilił się na ostrzejszy ton i syknął z bólu podciągając się wyżej na poduszce.
Cassie westchnęła i podeszła do okna. Nie miała pojęcia jak ma z nim rozmawiać, jeszcze godzinę temu była gotowa oddać wszystko by się obudził, a teraz znów go nienawidzi. Zastanawiała się jak ma teraz to rozegrać. Rozstała się ze wspaniałym facetem by czuwać przy kimś kto całkiem niedawno zostawił ją samą sobie. Jeszcze nigdy nie była na siebie tak bardzo zła.
-Wydaje ci się, że będziesz mną teraz manipulować, tak? - wycedziła odwracając się do niego przodem.
-Nie... - mruknął i zakrył twarz lokami. - Wiedziałem, że jeżeli pojedziesz, już nigdy...nigdy cię nie zobaczę.
-Dlatego chciałeś się zabić, bo raptem ci na mnie zależy?! - krzyknęła zaciskając pięści.
-Zawsze mi zależało... - spojrzał na nią z miną zbitego psa.
Cassie zaśmiała się nerwowo i pokręciła głową. Zabrała torebkę leżącą przy jego łóżku i wyszła na korytarz. Przy wyjściu wpadła na Erin w towarzystwie Duffa i Matta, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali ciągle się przekrzykując.
-O, Cassie jak tam Sla...
-Spierdalaj! - warknęła zanim Sorum zdążył dokończyć pytanie i pobiegła do postoju taksówek.
-sh...Co jej się stało? - zdziwił się wskazując palcem jej uciekającą sylwetkę.
Duff tylko wzruszył ramionami i klepiąc kolegę po plecach wszedł do szpitala kierując się w stronę sali gitarzysty.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

7.

Po cichu i niepewnie jakby się czegoś obawiała weszła do domu. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi z pokoju wychylił się Izzy. W ustach trzymał papierosa i z przymrużonymi oczami wpatrywał się w Cassie.
-Musimy pogadać. - odparł w końcu i mocno zaciągnął się dymem. Złapał ją za rękę i zaprowadził do kuchni. Dłonią wskazał jej krzesło a sam przyklęknął przy jej nogach. Wyrzucił papierosa przez okno i kilkakrotnie potarł rękoma jej uda. Po kilku chwilach spojrzał w jej oczy i szeroko się uśmiechnął.
-Chcę cię o coś prosić... - zaczął i strzepnął jakiś niewidzialny paproch z jej kolana. Dziewczyna patrzyła na niego lekko przestraszona i dla dodania mu odwagi delikatnie wplotła palce w jego włosy.
-Coś się stało? - zapytała ciągle bawiąc się jego czupryną.
-Nie wiem jak mam cię o to prosić. Boję się, że się nie zgodzisz. - wstał i zaczął niespokojnie chodzić po pomieszczeniu. Po chwili westchnął głęboko i wziął krzesło stawiając je naprzeciwko Cassie.
-Wyjedź ze mną, proszę. - powiedział szybko i patrzył na nią niecierpliwie wyczekując reakcji.
-Dokąd? - zapytała zdziwiona i delikatnie się uśmiechnęła wyobrażając sobie romantyczną podróż u boku chłopaka.
-Do Londynu. Mam tam znajomego, który ma własne studio nagraniowe. Mógłbym zrobić coś solowego i...
-Poczekaj! Wyjazd, ok...ale, to znaczy, że chcesz opuścić Guns N' Roses?! - wstała z krzesła i nalała sobie wody do szklanki po czym opróżniła ją w kilka sekund.
-Cassie, ja tak nie mogę. To nie dla mnie. Boję się, że za chwilę zaczniemy to robić tylko dla pieniędzy. Pieprzona komercja, rozumiesz? Czuję, że zespół zmierza w tym kierunku, a ja nie chcę brać w tym udziału. - wyrecytował jednym tchem i delikatnie położył dłonie na jej ramionach.
-Izzy, to twoja decyzja. Nie będę jej podważać. Masz prawo odejść, niemniej jednak bardzo mnie to boli. - odparła nie odwracając się do niego twarzą. - Co do wyjazdu...zgadzam się. - przywarła mocniej plecami do jego torsu i odchyliła głowę by ułatwić dostęp jego ustom do swojej szyi.
-Uwielbiam cię! - krzyknął i podniósł ją do góry kręcąc się wokół własnej osi.


Czuł jak ktoś bardzo delikatnie głaska go po głowie. Zamruczał cicho przez sen i złapał za dłoń spoczywającą na jego włosach. Podniósł ją do ust i przytknął do niej wargi. Powoli otworzył oczy i zobaczył nad sobą uśmiechającą się i trochę zmęczoną twarz Erin.
-Siedziałaś tak całą noc?-zapytał podnosząc się z jej kolan. Pokiwała głową i stłumiła ziewnięcie. Chciała go pocałować ale przerwał im dźwięk telefonu. Chłopak powoli podszedł do aparatu i podniósł słuchawkę.
-Tak? Cześć Cassie...Tak...Już daję. Do ciebie. - Podał słuchawkę brunetce i szybko wbiegł na górę kierując się do łazienki. Po drodze zdejmował ubrania przesiąknięte zapachem alkoholu i papierosów. Nie mógł sobie przypomnieć jak trafił do domu i czemu spał na kolanach Erin. Wiedział tylko, że wczorajszej nocy był ze Slashem w Roxy i pewnie nieźle wypili. Stojąc pod prysznicem analizował przebieg ich spotkania i to o czym rozmawiali. Gdy skończył wytarł się szybko i nakładając tylko bokserki wyszedł z łazienki. W drzwiach natknął się na Erin.
-Co? - zapytał gdy zobaczył jej wystraszoną i jednocześnie zszokowaną minę.
-Cassie powiedziała, że wyjeżdża z Izzym do Londynu. Jutro. I, że... on musi z tobą poważnie porozmawiać. Będzie tu za pół godziny.
-Wyjeżdża? Na długo? - zapytał przez ramię szukając ubrań w szafie.
-Nie wiem... - wzruszyła ramionami i sama weszła do łazienki. Nie chciała by chłopak z wyrazu jej twarzy odgadł to o czym zdążyła się już dowiedzieć. Zdziwił ją również fakt całkowitej bierności Axl wobec wczorajszej nocy. Wydawało jej się, że chłopak nie pamięta tego co wczoraj zrobił. Odepchnęła od siebie tą myśl i weszła do brodzika. Po kilkunastu minutach usłyszała krzyki dobiegające z dołu. Wyszła z łazienki i po cichu zamknęła się w sypialni. Położyła się na łóżku i włączyła muzykę by zagłuszyć odgłosy kłótni mężczyzn. Bała się, że Axl po rozmowie z Izzym znów wpadnie w szał. Bała się, że znów podniesie na nią rękę. Gdy rozmowy ucichły odczekała jeszcze kilka chwil i powoli zaczęła schodzić na dół. Weszła do kuchni i podeszła do Axl siedzącego przy stole z twarzą schowaną w dłoniach. Delikatnie położyła dłonie na jego ramionach i ucałowała go w tył głowy. Chłopak ostrożnie, jakby z bólem podniósł się z krzesła. Spojrzał na nią załzawionymi oczami i mocno ścisnął jej nadgarstki.
-Nie poradzimy sobie bez niego. - wycedził przez zaciśnięte zęby i wzmocnił uścisk. Erin cofnęła się ale trafiła na blat, który niemiłosiernie zaczął wpijać się w jej biodra. W głowie zaświeciła się jej czerwona lampka, a pamięć znów przywołała obraz wściekłego Axla z podniesioną na nią rękę. Wokalista coraz mocniej zaciskał dłonie i zdawał się nie zauważać przerażenia wymalowanego na twarzy brunetki. Po chwili jego uścisk zelżał, odsunął się gwałtownie do tyłu i spuścił głowę gdy zdał sobie sprawę z tego, że ją wystraszył.
-Pójdę do chłopaków...muszę...muszę im powiedzieć. - mruknął i zniknął za drzwiami.


-Cześć Cassie! - usłyszała za plecami głos basisty Guns N' Roses. Drgnęła lekko przestraszona i schyliła się, by pozbierać jabłka, które wypadły jej z reklamówki.
-Duff! Ale mnie wystraszyłeś! Co tu robisz? - zapytała mrużąc oczy od promieni słonecznych.
-Idę do kumpla, prosił mnie o pomoc. A ty co? Zakupy na obiadek dla pana Stradlina? - poruszył znacząco brwiami biorąc od niej torby.
-Tak...-uśmiechnęła się zarumieniona. - Rozmawiałeś już Axlem? - zmieniła temat.
-Z Axlem? O czym? - zdziwił się i skręcił w ulicę wiodącą do mieszkania Cassie.
-Izzy dzisiaj rano był u niego. Wyjeżdżamy jutro do Londynu.
-Co?! - chłopak na chwilę przystanął prawie wypuszczając reklamówki z rąk. - To znaczy, że Izzy już nie będzie w zespole?!
-Przykro mi, Duff. Taką podjął decyzję. Chciałby rozpocząć karierę solową, tylko mniej komercyjną. - uśmiechnęła się krzywo.
-Kurwa... - mruknął cicho. - W takim razie, życzę wam wszystkiego najlepszego! - Objął ją i podniósł lekko do góry. - Odezwijcie się czasem. - krzyknął odchodząc i pomachał jej na pożegnanie ręką.


-Slash! - zawołał, gdy tylko przekroczył próg domu, w którym mieszkała reszta zespołu. Wpadł do pokoju i zastał w nim gitarzystę prowadzącego, który oglądając jakiś film przyrodniczy opróżniał litrową butelkę Jacka Danielsa.
-Ooo, Pan Rose! Już się Pan oświadczył? - zaśmiał się ironicznie i pociągnął spory łyk trunku.
-Co?! O czym ty mówisz? - zmarszczył brwi.
-Nie pamiętasz? Wczoraj w Roxy przez godzinę słuchałem twoich wywodów na temat miłości do Erin i tego, że chcesz wziąć z nią ślub. - wybuchnął śmiechem i wygodniej rozsiadł się na kanapie.
-Co ty pierdolisz?! - Axl złapał się za głowę i przetarł dłońmi twarz. -Kurwa... - jęknął. - Dobra Slash, nie po to tu przyszedłem. Izzy odszedł z zespołu.
-Jak to?! Dlaczego?!
-Stwierdził, że to nie dla niego...ta cała sława, pieniądze, których w sumie jeszcze aż tyle nie mamy. Chce rozpocząć karierę solową dlatego wyjeżdża jutro...z Cassie.
-Co?! - Mulat poderwał się z krzesła rozlewając na około alkohol.
-Przykro mi stary...- Axl położył rękę na jego ramieniu, która od razu została strącona. Gitarzysta kucnął chowając twarz w dłonie.
-Idź. Chcę zostać sam. - bąknął i podniósł się. Otworzył kolejną butelkę i wypił duszkiem ponad połowę. - No idź! - huknął na rudowłosego i lekko pchnął go w stronę drzwi. Chłopak wyszedł z domu i założył okulary. Od razu przypomniały mu się słowa przyjaciela odnośnie jego oświadczyn.
-Kurwa, to niemożliwe...- mruknął sam do siebie i przyspieszył kroku. Po kilkunastu minutach stanął pod drzwiami domu, który dzielił z Erin. Powoli wślizgnął się do środka.
-Powiedziałeś wszystkim? - usłyszał za sobą gdy zamykał drzwi na klucz. W odpowiedzi wziął dziewczynę za rękę i nie patrząc na nią zaprowadził do salonu. Gestem nakazał jej by usiadła. Sam przyklęknął przed nią i oparł swoje czoło o ich splecione dłonie. Trwał tak przez kilka chwil, po czym powoli podniósł głowę i spojrzał w jej oczy.
-Kocham cię. Zawsze cię kochałem. Od chwili gdy tylko cię zobaczyłem. Nie myśl sobie, że nie wiem jak się zachowywałem. Myślisz, że chodziło mi tylko o seks? Nigdy. Ale tylko w taki sposób byłem w stanie okazać ci moje uczucie. Wiem, to idiotyczne. Po prostu bałem się, że gdy ci to powiem, stracę cię. Bałem się przed tobą otworzyć, zaufać. Nie chciałem się zakochiwać...Ale to niemożliwe. A moje wczorajsze pytanie...-zaśmiał się cicho. - Pytałem serio. - dokończył i spojrzał na nią w oczekiwaniu. Zobaczył jej załzawione oczy i w duchu przysiągł sobie, że zawsze będą takie tylko ze szczęścia. Erin nachyliła się i czule zaczęła muskać jego usta.
-A ja myślałam...że się dla ciebie nie liczę. Axl...jak mogłeś się mnie bać? Nie czułeś tego, że ja też cię kocham? - pogłaskała jego włosy i na chwilę znów zatopiła się w jego miękkich wargach.
-Skarbie, ja po prostu odpychałem od siebie tę myśl. - wstał z kolan i usiadł obok niej na kanapie. - Sam nie chciałem się przed sobą przyznać, że cię kocham. Wiesz jakie miałem dzieciństwo...Jesteś jedyną osobą, która mogłaby mnie zranić...dlatego tak się tego bałem. Wybacz mi, że ci nie ufałem. - posadził ją sobie na kolanach i mocno wtulił się w jej piersi.
-Tak...- odpowiedziała i cmoknęła go w czubek głowy.
-Co? - podniósł na nią wzrok i zmarszczył brwi.
-Zgadzam się. Chcę zostać twoją żoną. - uśmiechnęła się widząc jego rozradowaną twarz i po raz kolejny utonęła w jego pocałunkach.


Otworzył oczy i mozolnie zwlekł się z łóżka. Zajrzał do drugiego pokoju i zaśmiał się na widok Cassie w szybkim tempie pakującą ich ubrania do walizek.
-Mała, spokojnie! Obiecałem, że przyślę kogoś, żeby zabrał wszystkie rzeczy, które będą ci potrzebne. Nie musisz tego pakować, weź tylko jakieś ubrania. - podszedł do niej i mocno ją obejmując pocałował w policzek.
-Kurde, Izzy, trochę się boję. Niby mamy tam tymczasowe mieszkanie, dopóki nie staniemy na nogi. Ale jak po wyjeździe nikt nie kupi mojego? Albo jak nie znajdę tam pracy? - wtuliła nos w jego szyję i głośno westchnęła.
-Spokojnie kochanie. Na pewno znajdziemy kupca, nic się nie martw. Jak nam będzie tam bardzo źle, to obiecuję, że wrócimy, ok? - uśmiechnął się szeroko i cmoknął ją w czoło. - A teraz zostaw to na chwilę i chodźmy na śniadanie, hm? - mrugnął do niej i poszedł wziąć prysznic.


-Zobaczysz, będzie wspaniale. - szeptał jej do ucha, gdy szli przez hol lotniska czule się obejmując.
-Cassie! - usłyszała za sobą i szybko się odwróciła. Zobaczyła Duffa biegnącego w ich kierunku.
-Duff? - Izzy spojrzał na dziewczynę z niemym pytaniem w oczach.
-Cassie! - basista doskoczył do pary i mocno chwycił dziewczynę za ramiona. - Slash...on...przedawkował...jest w...szpitalu! - wysapał zmęczony biegiem.
-C...co?! - dziewczyna poczuła, że robi jej się słabo. Na oślep odszukała silnego ramienia gitarzysty i pewnie się na nim oparła.
-O czym, ty mówisz Duff?! - zdenerwował się Izzy i spiorunował blondyna wzrokiem.
-Axl powiedział mu wczoraj, że wyjeżdżacie. Dzisiaj Matt znalazł go nieprzytomnego. Zadzwonił po karetkę, jego serce nie było od dziesięciu minut. Ledwo go odratowali, jest w śpiączce. - wyjaśnił.
-Izzy, ja...- spojrzała na chłopaka ze łzami w oczach. - Wybacz mi. - delikatnie musnęła jego wargi i złapała Duffa za rękę biegnąc z nim w stronę wyjścia.




piątek, 7 czerwca 2013

6.

Szedł szybkim krokiem przeklinając w myślach każdą chwilę spędzoną w studiu. Skręcił w ulicę wiodącą do mieszkania Cassie i coraz mocniej zaciskając pięści próbował się uspokoić. Przed sobą zobaczył kilku paparazzi, którzy wyciągając aparaty błyskali lampą fleszową wprost w jego oczy.
-Hej, Izzy! Mogę autograf?-krzyknął jakiś młody chłopak skacząc koło niego i potrząsając długimi blond włosami. Gitarzysta szybko podpisał się na skrawku papieru podsuniętym mu pod nos i głęboko wzdychając pchnął drzwi wiodące na klatkę schodową. Przeskakując po kilka stopni wbiegł na drugie piętro i wszedł do mieszkania.
-Tak wcześnie? Jeszcze nie zrobiłam obiadu.- z kuchni wychyliła się Cassie trzymając w ręce grubą książkę kucharską. Patrzyła na chłopaka, który siedząc na szafce z butami próbował rozsznurować drżącymi placami swoje trampki.
-Co się stało?-zapytała cicho i podeszła do Stradlina. Położyła dłoń na jego głowie i delikatnie zmierzwiła mu włosy. Gitarzysta na chwilę przestał walczyć z zaplątanymi sznurówkami i wtulił się w ciepłą dłoń dziewczyny. Klęknęła przed nim i złapała w palce jego podbródek, tym samym zmuszając go, by na nią spojrzał.
-Mam już dosyć. Ta próba była żenująca...Slash ciągle się o coś czepiał, nie pozwalał mi grać, wchodził wtedy kiedy ja powinienem...Olałem to i wyszedłem w połowie.-znów spuścił głowę i roztrzepał włosy na szyi.
-Boże, jak on mnie cholernie denerwuje! Nie może dać nam spokoju?!-Cassie rzuciła książką na podłogę i oparła czoło o ramię chłopaka.
-Na dodatek ci pieprzeni paparazzi, gdzie nie wyjdą robią mi zdjęcia! Niedługo wyjdą z lodówki.
-To akurat całkiem normalne.-podniosła się i zaciągnęła gitarzystę do kuchni sadzając go przy stole.-Jesteście sławni, nie tego chcieliście?
-Ja chciałem grać, a nie być sławny...-nalał do szklanki wodę i wypił ją jednym tchem.
-Izzy, przecież nie mogliście całe życie grać w garażu. Z czego byście żyli? Teraz macie koncerty, kontrakty, za miesiąc dalsza część trasy. Nie o to ci chodziło?-zmarszczyła brwi i ze zdziwieniem patrzyła na Stradlina.
-Niekoniecznie.-wstał i nie patrząc nawet na Cassie skierował się w stronę sypialni.


Korzystał z chwili gdy śpi i spokojnie napawał się widokiem jej twarzy. Odgarnął na bok jej niesforne kosmyki i zaśmiał się widząc jak skrzywiła nos załaskotana włosami. Mruknęła coś pod nosem i powoli otworzyła zaspane oczy.
-Axl...już nie śpisz? Która godzina?-spytała i złapała jego rękę, gdy już prawie wychodził z łóżka.
-Jest po ósmej, śpij. Mam sprawę na mieście, wrócę na obiad.-zatopił się na chwilę w jej ustach i szybko się od nich odrywając popędził na dół po drodze zakładając koszulę. Erin powoli podniosła się i sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej. Wystukała numer i oczekiwała na połączeniu wsłuchując się w sygnał.
-Cassie? Co robisz? Możesz do mnie przyjść? Ok...bądź za pół godziny, czekam.-odłożyła słuchawkę i szybko pobiegła do łazienki zabierając po drodze potrzebne ubrania. Wyszła po kilkunastu minutach i usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła na dół i wpuściła do środka siostrę.
-Ooo, widzę, że nie tylko ja mam problem...-Erin zabrała od niej płaszcz i zaprowadziła do niewielkiego salonu.
-Pokłóciłam się z Izzym.-odparła Cassie i siadając na kanapie głośno wypuściła powietrze z płuc.
-Pierwsza poważna kłótnia, co?-zaśmiała się brunetka i szturchnęła lekko siostrę.
-Oj nie nabijaj się! On naprawdę ma już dosyć...Slasha, całej tej chorej sytuacji, Axl też go wkurza, wybacz, ale sama wiesz czym. Najgorsze jest to, że granie w zespole też już mu się chyba znudziło.-wyrzuciła z siebie jednym tchem i spuściła ze smutku głowę.
-Czekaj...resztę rozumiem, ale zespół?! Izzy marzył o tym, żeby zostać muzykiem! To całe jego życie. Mają wszystko, koncerty, miliony fanów...-urwała, gdy zobaczyła jak Cassie zaczyna z ironicznym śmiechem pokręcać głową.
-Jasne, że tak...w końcu wydawać by się mogło, że marzy o tym każdy muzyk...ale nie Izzy! Wiesz co mu nie pasuje? Sława. Najchętniej pewnie grałby w garażu i cieszył się, że sprzedał trzy płyty zamiast stu tysięcy.-przeczesała palcami włosy i z nadzieją na radę spojrzała na Erin.
-Nie patrz tak na mnie...To dziwne i trochę śmieszne, ale może mu przejdzie, jak zaczną zarabiać jeszcze więcej. Cierpliwości.-uśmiechnęła się szeroko i poklepała siostrę po dłoni.
-No dobra. A ty?-zapytała niepewnie i przechyliła lekko głowę. - Też masz jakiś problem. Widzę to.-dodała i głęboko zapatrzyła się w zmieszaną twarz brunetki. Cassie domyślała się, że chodzi o Axla. W głębi duszy bała się, że znów zrobił jej jakąś krzywdę. Usilnie patrzyła na Erin mając nadzieję, że zmusi ją tym do rozmowy.
-Nie wiem jak mam ci to wyjaśnić, bo sama tego nie rozumiem. Axl zachowuje się co najmniej dziwnie. Zresztą zaczął się tak zachowywać jakieś półtora roku po tym jak zaczęliśmy ze sobą być. Wydaje mi się, że mnie kocha...tylko, że on jakoś tego nie okazuje. W łóżku jest normalnie, jak zawsze było, ale poza nim...mam wrażenie, że ode mnie ucieka. - zamyśliła się na chwilę patrząc za okno. Po wyrzuceniu z siebie wszystkich emocji i obaw poczuła, że w jej oczach zebrały się łzy. Niczego w życiu nie była tak pewna jak tego, że kocha Rose'a, ale gdy tylko przez myśl przeszło jej, że te uczucia niekoniecznie mogą być odwzajemnione, czuła się jakby tysiące sztyletów raz za razem cięło jej i tak pęknięte już serce.
-Erin, czy on...-Cassie zawiesiła głos i szczerze wystraszona wpatrywała się w siostrę.
-Nie...-uśmiechnęła się lekko i odwróciła twarz od okna.- Od tamtej pory ani razu nie podniósł na mnie ręki.
-Na pewno źle to odbierasz. Axl jest wokalistą bardzo sławnego zespołu, ma na głowie wiele rzeczy, poza tym to facet! Nie będzie ci mówił, że cię kocha pięćset razy dziennie.-spojrzała na siostrę i zaśmiała się. Erin podniosła się z fotela i podchodząc do Cassie mocno ją do siebie przycisnęła.
-Jednak dobrze, że cię mam.-uśmiechnęła się i pocałowała ją w czoło.-Zmykaj do Stradlina, niech on też cię trochę ma!-poklepała ją po plecach i odprowadziła do drzwi.


Leżała na kanapie i co chwilę przerywając czytanie książki myślała o rozmowie z siostrą. Zastanawiała się jak rozgryźć myśli Axla i po jego zachowaniu odgadnąć, czy naprawdę ją kocha. Z rozmyśleń wyrwało ją głośne pukanie do drzwi. Podeszła do nich i lekko przekręciła klucz. Nie zdążyła ich otworzyć, jak z drugiej strony ktoś z całej siły naparł na nie i jej oczom ukazał się ledwo trzymający się na nogach wokalista. Jedną ręką podpierał się futryny, a w drugiej dzierżył żarzącego się papierosa.
-Axl...jesteś kompletnie pijany!-odepchnęła go lekko gdy niebezpiecznie przechylił się w jej stronę.
-Er...rin...Wyj...dziesz za mnie?-wybełkotał i osunął się na kolana.