niedziela, 23 czerwca 2013

8.

Erin delikatnie otworzyła drzwi do sali, w której leżał gitarzysta. Powoli podeszła do śpiącej Cassie, która opierała swoją głowę o dłoń Slasha.
-Erin... - dziewczyna wyprostowała się na krześle gdy poczuła dotyk na ramieniu. - Erin, tak się o niego boję... - jej oczy znów zrobiły się wilgotne. Gdy patrzyła na jego ciało pokryte mnóstwem kabelków, na jego usta, z których wychodziła rurka, na włosy rozsypane w nieładzie na poduszce; jej serce zatrzymywało się by po chwili zacząć bić ze zdwojoną siłą.
-Wiem, kochanie, ja to wszystko wiem. - brunetka oplotła siostrę ramionami i delikatnie zakołysała. -Chodź, pójdziemy do bufetu, nic nie jadłaś. - siłą podniosła ją z krzesła i wyprowadziła na korytarz.
-Cassie! - z podłogi poderwał się Duff. Wyglądał jak nieszczęście; był niewyspany, rozczochrany i nieogolony. - Maleńka... - podskoczył do niej i szczelnie zamknął w ramionach.
-Duffy, mam do ciebie prośbę... - podniosła na niego zapuchnięte od płaczu oczy. - Idź do mojego mieszkania i znajdź w notesie numer do Bena Dowell'a. Muszę się z nim skontaktować. Możesz to dla mnie zrobić? - podała mu klucze i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
-Jasne. Już idę. - wypuścił ją z objęć i pobiegł do wyjścia. Cassie usiadła obok Axla, który od razu okrył ją swoją kurtką. Uśmiechnęła się słabo i mruknęła ciche „dziękuję.”
-Może pójdę po coś do jedzenia...? - zaproponowała Erin i wymieniła z narzeczonym porozumiewawcze spojrzenia.
-Co z...z trasą? - spytała Cassie po dłuższej chwili milczenia.
-Nie pojedziemy bez niego. Zresztą nie mamy drugiego gitarzysty... - westchnął i poklepał ją po kolanie. - Będzie dobrze.
-Dobrze układa ci się z Erin? - szybko zmieniła temat, ukradkiem ocierając z oka łzę.
-Oświadczyłem się. - odparł szybko i spojrzał na dziewczynę ciekawy jej reakcji.
-To...wspaniale! - uśmiechnęła się smutno i lekko cmoknęła go w policzek.
-Mała...wiem co myślisz! - spojrzał na nią z ukosa. - Nie skrzywdzę jej, obiecuję! A jeżeli zrobię to nieumyślnie, będziesz pierwszą, która powiesi mnie za jaja na słupie! - zaśmiał się i odgarnął jej włosy z twarzy przy okazji wycierając kolejną łzę z jej policzka. W tym samym momencie na korytarzu pojawiła się Erin. Na tacy niosła gorące spaghetti, kawałek tortu i mocną kawę.
-Masz kochanie, musisz coś zjeść. - podała tacę siostrze i usiadła obok.
-W ogóle nie jestem głodna...Chcę do niego wrócić. - spojrzała na drzwi do sali Slasha i głośno westchnęła.
-Może najpierw pojedziesz do domu? Prześpisz się... - wtrącił Axl i spojrzał na ukochaną szukając poparcia.
-On ma rację...powi...
-Nie! Chcę tu być jak się obudzi! - odłożyła talerz i z powrotem zniknęła w sali.
Brunetka przysunęła się do wokalisty i splatając palce ich dłoni oparła głowę o jego silne ramię.
-Boję się o tego gnoja... - szepnął i leciutko ucałował jej włosy.
-Wiem, ja też. - podniosła głowę i mocno przywarła do jego warg.
Po kilku minutach do pomieszczenia wbiegł zdyszany Duff mnąc w dłoni kartkę z numerem. Uśmiechnął się na widok skulonej w objęciach pary i wszedł do sali.
-Proszę pana, proszę tu tak nie wpadać, jak dzikus. - zwróciła mu uwagę pielęgniarka sprawdzająca kroplówkę Mulata.
-Przepraszam...ja tylko chciałem coś dać przyjaciółce, już mnie nie ma. - wręczył Cassie małą karteczkę, szybko cmoknął w czoło i wyszedł.
-Mają państwo cudownych przyjaciół. Ale proszę im powiedzieć, żeby szli już do domu, całą noc siedzą na korytarzu. Zresztą...niech pani zrobi to samo. - uśmiechnęła się do niej czule i dotknęła jej ramienia zimną dłonią.
-Przepraszam, oni zaraz pójdą, ale ja zostanę. Chcę z nim być jak się obudzi. - dotknęła jego policzka i kilkakrotnie zamrugała, by powstrzymać łzy.
-Musi pani bardzo kochać narzeczonego. - pielęgniarka pokiwała z uznaniem głową i ostrożnie opuściła salę.
Po kilkunastu minutach dziewczyna wyszła na korytarz. Podziękowała wszystkim za pomoc a sama skierowała się do budki telefonicznej stojącej na końcu korytarza. Wykręciła numer zapisany przez Duffa na skrawku papieru. Po sześciu sygnałach zrezygnowana odwiesiła słuchawkę. W tym samym momencie jakby spod ziemi wyrósł przed nią Axl.
-Jeszcze nie poszliście? - spytała i rozejrzała się za resztą.
-Dzwoniłaś do Izziego? - odpowiedział pytaniem.
Cassie odwróciła głowę a kartkę wcisnęła głęboko w kieszeń spodni.
-Nie będę się wpieprzał w wasze sprawy. Po prostu chcę wiedzieć czy masz z nim kontakt, bo mnie by się przydał.
-Po co? - zdziwiła się i oparła o ścianę.
-Wiesz...skoro on nie chce grać, to potrzebujemy kogoś innego, a Stradlin miał namiary na kilku niezłych rytmicznych. - wyjaśnił zakładając kurtkę.
-Jak uda mi się do niego dodzwonić, to dam znać. Wracam do Slasha. - skinęła mu na pożegnanie głową i szybko pobiegła do sali.
Chłopak wyszedł na dwór i odszukał wzrokiem narzeczoną czekającą na niego pod budynkiem. Objął ją w pasie i ruszyli w kierunku domu.
-Myślisz, że możemy w takiej sytuacji myśleć o ślubie? - zamyślił się gdy stali na przejściu dla pieszych.
-Chyba nie powinniśmy, zresztą nawet jeżeli Slash obudziłby się stosunkowo szybko, to i tak potrzebowałby sporo czasu na dojście do siebie.
-Masz rację...To znaczy, myśleć możemy, ale nie planujmy niczego zbyt dokładnie. - uśmiechnął się i cmoknął ją w usta. Erin zatrzymała się na chwilę by przedłużyć pocałunek. Wokalista wplótł palce w jej włosy i coraz zachłanniej oddawał się tej przyjemności.
-Axl...ludzie...- wybełkotała spomiędzy jego warg.
-Chrzanić ich...nawet...nie zdążyliśmy...skonsumować...narzeczeństwa...- przerywał co chwilę wypowiedź, by zwiedzać językiem jej podniebienie.
Kilka sekund później niósł ją okrakiem siedzącą na jego biodrach i wciąż namiętnie całował. Po drodze mijało ich kilka osób, które na zmianę gwizdały, biły brawo lub odrzucały ich zachowanie obelgami. Narzeczeni nie przerywając swojej czynności dotarli aż do domu Erin. Axl na oślep otworzył drzwi kluczem, który wyjął z tylnej kieszeni spodni brunetki. Zatrzasnął za nimi drzwi i na chwilę postawił ją na ziemi. W ciągu kilku sekund pozbawił ją zbędnej odzieży i nagą zarzucił sobie na plecy. Mimo jej głośnych pisków szybko wbiegł na górę i skierował się do łazienki. Postawił ją w brodziku i zamykając drzwi od kabiny odkręcił wodę.
-Axl! Jesteś w ubraniu! - zaśmiała się Erin próbując ściągnąć z niego koszulkę. Chłopak przytrzymał jej nadgarstki i mocno wpił się ustami w szyję. Dziewczyna jęknęła głośno gdy poczuła jak Rose ssie jej skórę. Po chwili uśmiechał się szeroko na widok swojego dzieła. Dokończył obcałowywanie jej szyi i wrócił do ust.
-Nawet nie wiesz, jak mnie pociągasz...- mruknął na tyle głośno by przebić się przez szum wody. Obrysował językiem kontur jej ust i namiętnie przegryzł jej dolną wargę. Obrócił ją plecami do siebie i odgarnął jej mokre włosy na lewą stronę. Stęknął cicho gdy jego dłonie powędrowały na jej piersi. Lizał i szczypał ustami jej kark, co chwilę szepcząc jej do ucha jak bardzo jej pragnie. Szybko wyswobodził się ze spodni, gdy poczuł, że jego męskość nie wytrzyma już dłużej pod naporem ciasnych jeansów. Rozszerzył jej nogi i wszedł w nią przy akompaniamencie jej głośnego jęku. Poruszał się w niej szybko mocno ściskając palcami jej biodra. Gdy Erin poczuła, że nie utrzyma się na nogach ani chwili dłużej, odepchnęła od siebie zaskoczone chłopaka i odwracając się przodem zdarła z niego koszulkę. Przywarła ustami do jego mokrej piersi i skrupulatnie obcałowując cały tors schodziła coraz niżej. Niedługo po tym z jego gardła wydobył się niekontrolowany jęk. Oparł się dłońmi o przeciwległą ścianę oddychając coraz głębiej i głośniej. Gdy znalazł się już na skraju wytrzymałości chwilę uniesień przerwał im dźwięk dzwonka do drzwi.
-Kurwa! - syknął i zakręcił kurek.
-Zaraz do ciebie wrócę! - Erin wyskoczyła z kabiny i pobieżnie się wycierając nałożyła szlafrok i wyszła z łazienki. Widok, który zastała za drzwiami przeoczył jej najśmielsze oczekiwania.
-Powiedz mi, w którym szpitalu leży... - zapytał Steven i niebezpiecznie przechylił się w jej stronę. Jego źrenice były wielkości główki od szpilki. Trzęsącymi dłońmi przytrzymał się futryny.
-Steven...Boże, jak ty wyglądasz...- szepnęła nie mogąc uwierzyć do jakiego stanu doprowadził się chłopak, którego kiedyś tak uwielbiała.
-Powiedz mi gdzie on jest! - warknął walcząc z zachowaniem równowagi.
-Nie możesz tam pójść...jesteś naćpany! - wciągnęła go za koszulkę do domu i pchnęła na kanapę. Perkusista mimowolnie upadł na bok i przymknął oczy. Dziewczyna co sił w nogach pobiegła schodami na górę i z impetem wpadła do łazienki.
-No nareszcie kotku! Chodź do mnie, bo on już dłużej nie wytrzyma...- mruknął seksownym głosem Axl, na chwilę wychylając się z kabiny.
-Nie teraz! Adler tu jest, naćpany jak cholera. Chce zobaczyć Slasha. - odparła siłą wyciągając narzeczonego spod prysznica. Podała mu ręcznik i rzuciła przez ramię, żeby się pospieszył. Wokalista złożył same bokserki i zbiegł na dół.
-Kto mu o tym powiedział? - zapytał gdy stanął za Erin wpatrującą się w śpiącego Stevena.
-Nie mam pojęcia...Miał w ogóle kontakt z kimś z zespołu? - zamyśliła się i oparła plecami o tors chłopaka. Na pośladku poczuła jego wciąż prężącą się męskość.
-Axl! - wzdrygnęła się próbując ukryć śmiech. - Zawsze musisz w mało sprzyjających momentach?!
-Nie moja wina! - rozłożył ręce i szybko cmoknął ją w policzek. - Wiesz, wydaje mi się, że jeżeli miał z kimkolwiek kontakt to z Izzym i on mu o tym powiedział.
-Sam Izzy się jakoś nie przejął... - przewróciła oczami.
-Nie dziwię mu się... On coś poczuł do Cassie, a ona potraktowała go trochę jak towar zastępczy.
-Daj spokój, nie wiemy jak było...Nie nasza sprawa! - ucięła i poszła na górę by się przebrać. Wokalista kucnął przy głowie kolegi i delikatnie poklepał go po policzku.
-Kurwa...-mruknął blondyn i leniwie otworzył oczy. Popatrzył chwilę na Axla po czym gdy obraz mu się rozmył, znów zapadł w sen.
-Co z nim zrobimy? - zapytała Erin schodząc po schodach i w międzyczasie zapinając bluzkę.
-Jak do jutro wytrzeźwieje, to może pójść do szpitala. Gdzieś jedziesz? - zainteresował się widząc jak zakłada buty.
-Właśnie do szpitala. Może wyciągnę Cassie. Pilnuj go. - posłała mu całusa i wyszła na zewnątrz.


Pchnęła mosiężne drzwi i skręciła w odpowiedni korytarz. Pierwsze co zobaczyła to Cassie wybiegającą z sali.
-Erin, Erin! - dobiegła do niej i mocno złapała za przedramiona. - Idź po lekarza! On ruszył ręką! - krzyknęła i rozejrzała się za kimś kto mógłby jej pomóc.
-Ale, jak to?! - zdziwiła się brunetka nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na jej twarzy.
-Trzymałam go za rękę i on wtedy ją ścisnął i...O, panie doktorze! - złapała za rękaw przechodzącego obok nich starszego lekarza. - Pan Hudson ruszył ręką!
-Pani jest jego narzeczoną tak? - zapytał sprawdzając coś w kartkach, które trzymał w dłoni.
-Y...Tak! - Cassie ukradkiem spojrzała na zaskoczoną twarz Erin.
-Dobrze, proszę tu poczekać, sprawdzę co się dzieje.
Brunetka złapała podbródek siostry w palce i ruchem ręki zmusiła ją by spojrzała jej w oczy.
-Powiedziałaś, że jesteś jego narzeczoną?! - wytrzeszczyła oczy.
-Inaczej nie mogłabym z nim siedzieć, a wy tym bardziej! - odparła i popchnęła Erin w stronę sali. Stanęły przed szklanymi drzwiami za którymi lekarz w obecności pielęgniarek odłączał niepotrzebną już aparaturę.
-Mogą panie wejść, ale tylko na chwileczkę. Pan Hudson jest bardzo słaby. - doktor uśmiechnął się i przytrzymał im drzwi.
Cassie powoli zmierzała w stronę gitarzysty kurczowo trzymając Erin za przegub.
-Hej...-mruknął cicho próbując się uśmiechnąć ale na jego twarzy pojawił się tylko kiepski grymas.
-Cześć wariacie, nieźle nas wystraszyłeś. - odparła Erin odgarniając loki, które opadły mu na czoło.
W odpowiedzi gitarzysta tylko lekko zakaszlał i utkwił wzrok w dziewczynie wciąż stojącej przy drzwiach.
-To ja...Pójdę powiedzieć reszcie, że już jest ok i...zostawiam was. - brunetka potarła dłoń Slasha i wychodząc rzuciła wymowne spojrzenie siostrze.
Cassie stała przez chwilę ze spuszczoną głową nie wiedząc co mogłaby powiedzieć chłopakowi. Po chwili zebrała całą swoją odwagę i usiadła na brzegu jego łóżka.
-Cieszę się, że tu jesteś. - szepnął patrząc w jakiś punkt nad jej głową.
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała próbując opanować drżenie swojego głosu.
Slash uśmiechnął się słabo i z niedowierzaniem pokręcił głową.
-Myślisz, że pozwoliłbym ci odejść? - wysilił się na ostrzejszy ton i syknął z bólu podciągając się wyżej na poduszce.
Cassie westchnęła i podeszła do okna. Nie miała pojęcia jak ma z nim rozmawiać, jeszcze godzinę temu była gotowa oddać wszystko by się obudził, a teraz znów go nienawidzi. Zastanawiała się jak ma teraz to rozegrać. Rozstała się ze wspaniałym facetem by czuwać przy kimś kto całkiem niedawno zostawił ją samą sobie. Jeszcze nigdy nie była na siebie tak bardzo zła.
-Wydaje ci się, że będziesz mną teraz manipulować, tak? - wycedziła odwracając się do niego przodem.
-Nie... - mruknął i zakrył twarz lokami. - Wiedziałem, że jeżeli pojedziesz, już nigdy...nigdy cię nie zobaczę.
-Dlatego chciałeś się zabić, bo raptem ci na mnie zależy?! - krzyknęła zaciskając pięści.
-Zawsze mi zależało... - spojrzał na nią z miną zbitego psa.
Cassie zaśmiała się nerwowo i pokręciła głową. Zabrała torebkę leżącą przy jego łóżku i wyszła na korytarz. Przy wyjściu wpadła na Erin w towarzystwie Duffa i Matta, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali ciągle się przekrzykując.
-O, Cassie jak tam Sla...
-Spierdalaj! - warknęła zanim Sorum zdążył dokończyć pytanie i pobiegła do postoju taksówek.
-sh...Co jej się stało? - zdziwił się wskazując palcem jej uciekającą sylwetkę.
Duff tylko wzruszył ramionami i klepiąc kolegę po plecach wszedł do szpitala kierując się w stronę sali gitarzysty.

2 komentarze:

  1. A ja głupia miałam nadzieję, że Izzy został z nią... Myślałam, że jemu też zależy na Slashu...
    Hahahah Axl jest nienormalny :D
    Ehh Steven :c Co się stało z tym wiecznie uśmiechniętym chłopakiem...
    Na szczęście Hudson się obudził! Tyle, że Cassie nie zareagowała tak jakby się zapewne spodziewał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś mistrzynią!!!!! Cudowny rozdział <3
    Izzy się nie za bardzo widzę przejął losem kolegi....trochę go rozumiem, ale mimo wszystko to chyba powinien się pojawić w szpitalu, bo byli kiedyś przyjaciółmi.
    Axl jest niesamowity :D Uwielbiam go i właśnie tak sobie go wyobrażam :D Tylko jedno mu w głowie, a ta scena na chodniku była genialna :D no i przerwał im Steven...zaćpany Steven...Zwykle taki uśmiechnięty, a tak często pod wpływem...szkoda mi go i współczuję im, że muszą to znosic i na to patrzeć.
    No i happy end czyli obudzenie Hudsona :D ta ich rozmowa była taka urocza? jakoś Slash był słodki podczas tej rozmowy, ale Cassie się nie dała :D No jestem ciekawa co będzie dalej i co z Izzym <3

    OdpowiedzUsuń